Efekt uboczny hollywoodzkiej szkoły 7
Od razu na wstępie podkreślę, że Panaceum to dosyć dobry thriller psychologiczny. Steven Soderbergh wraz ze scenarzystą Scottem Z. Burnsem po raz kolejny udowodnili, że posiadają niebanalne zdolności warsztatowe, żeby nakręcić film trzymający widza w napięciu. Tak też jest z Panaceum do czasu, aż zaczynają się zamykać wszystkie wątki tej historii...
Ale zacznę od początku. Emily (zjawiskowa Rooney Mara) jest młodą, piękną kobietą, której mąż Martin (Channing Tatum), po 4 latach spędzonych w więzieniu za oszustwa finansowe, wychodzi na wolność. Jednak szczęście małżonków szybko przemija, bo Emily ma nawrót depresji, co prowadzi ją do zamachu na własne życie. Po nieudanej próbie samobójczej trafia pod opiekę psychiatry, dr. Jonathana Banksa (dobry Jude Law), który zostaje osobistym lekarzem młodej kobiety. Przepisuje jej różne leki, aż w końcu jeden z nich zaczyna dziewczynie pomagać. Niestety, wywołuje on także efekt uboczny - lunatykowanie.
W tym momencie wypada przerwać streszczenie fabuły, gdyż każda następna informacja może zabrać sporo przyjemności z oglądania filmu. Steven Soderbergh sprawnie buduje napięcie - kamera niemal przez cały czas jest blisko bohaterów, dźwięk i muzyka jeszcze bardziej wzmagają doznania. Dawno nie słyszałem tak świeżych utworów w wykonaniu Thomasa Newmana. Już pierwsza scena filmu, gdy kamera zbliża się do mieszkania Emily, zwiastuje jak wielką rolę w opowiadaniu tej historii odegra muzyka.
Scenariusz jest pozbawiony wszelkich niepotrzebnych scen czy dialogów. Płynna narracja nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Wszelkie przestoje w akcji należą do Rooney Mary, która w tym czasie uwiarygadnia chorobę Emily. Zaskakująco dobry jest też Jude Law. Ma on jednak słabsze momenty w scenach, kiedy walczy o dobre imię swojej postaci. Bohaterów drugoplanowych jest niewielu. Dużym rozczarowaniem jest Catherine Zeta-Jones. Od dłuższego czasu aktorka ta jest na równi pochyłej, a jej role charakteryzują się irytującą warstwą sztuczności.
Panaceum to niewątpliwie jeden z ciekawszych thrillerów psychologicznych ostatnich lat. Trzyma w napięciu, zaskakuje... ale też trochę rozczarowuje. Zabrakło scenarzyście pomysłu na końcówkę, więc napisał ją w hollywoodzkim stylu: pozamykał wszystkie wątki, powyjaśniał pobudki bohaterów retrospekcjami, a na deser zaserwował pretensjonalną scenę, gdy dr Banks odbiera dzieciaka ze szkoły. Ten widok doskonale podkreśla naiwność tego, co działo się w ostatnich minutach filmu.
Thriller medyczny/psychologiczny. B.d. gra Jude'a i Rooney Mary.Wątek lesbijski (nie typowa rola Zety-Jones) i środowiska farmaceutycznego. Czegoś za brakło.