Odważna historia cwanego młodzieńca Artura, który większość czasu spędza w zaułkach Londonium wraz ze swoją ferajną, nieświadomy losu, jaki jest mu pisany. Wszystko zmienia się jednak, gdy dostaje w swoje ręce miecz Excalibur — a wraz z nim przyszłość. Porażony mocą Excalibura Artur staje przed trudnym wyborem. Dołącza do buntowników z Ruchu oporu i podąża za tajemniczą młodą Ginewrą. Uczy się władać mieczem, aby zmierzyć się ze swoimi demonami i zjednoczyć lud w walce z tyranem Vortigernem, który ukradł należną mu koronę i zamordował jego rodziców, po czym ogłosił się królem.
Lubię kino, koty i Bjork. Moje recenzje ukazywały się na filmwebie, grupa w której adminuję https://www.facebook.com/groups/796468253741955/?fref=ts , moje blogi filmowe zapraszam : https://www.facebook.com/kinoholik , http://zwariowaniecfilmowy.blog.pl/ WYWIAD -> https://fdb.pl/wiadomosci/29834-wywiad-daniel-chong-o-pracy-i-miedzy-nami-misiami ARTYKUŁY -> https://fdb.pl/wiadomosci/29332-wrazliwi-pokutuja-najbardziej https://fdb.pl/wiadomosci/29586-inni-od-innych. Festiwal https://fdb.pl/wiadomosci/31418-transatlantyk-edward-norton-spotkanie-z-widzami Jestem linkowana na mediakrytk i filmkrytyk https://filmkrytyk.pl/krytycy/7-emilka-szara http://mediakrytyk.pl/krytyk/727/emilia-szara

Artur chce pokonać wuja, który zabił mu rodzinę 9

Guy Ritchie swoim nowym filmem Król Artur: Legenda miecza podejmuje temat znany nam już chociażby z filmów Rycerz króla Artura, Król Artur czy serialu Przygody Merlina, aczkolwiek podaje nam go tutaj w jakże ekscytującej formie – tryskającej zachwycającymi efektami podbudowanymi mistrzowsko skomponowaną muzyką. Jeżeli jesteś fanem pojedynków rycerzy oraz gatunku fantasy to ten film jest odpowiednią pozycją dla Ciebie. Reżyser przedstawił tę słynną legendę w swoim oryginalnym stylu, tworząc dzieło świeże i bardzo nowatorskie.

Król Artur: Legenda miecza (2017) - Peter Ferdinando, Annabelle Wallis, Jude Law (I)

Początek filmu i już magia wylewa się z ekranu, ojciec Artura król Uther zabija władającego złą mocą maga za pomocą miecza Excalibura. Oblężenie Camelotu robi piorunujące wrażenie, złowrogie wojska atakują za pomocą ogromnych słoni, dla niektórych te sceny mogą się bardzo skojarzyć z Władcą pierścieni: Dwie wieże. Jest tu bardzo podobny motyw. Zwycięstwo i radość dobrego władcy nie trwa długo, zostaje zdradzony przez własnego brata żądnego władzy, a mały Artur żeby żyć musi ukrywać się na ulicach Londonium. Akcja krok po kroku prezentuje nam proces dorastania głównego bohatera, przez co musiał przejść, czego doświadczał, jak zmieniał się jego charakter, jak między innymi musiał oszukiwać, być cwaniakiem. Aż w końcu stał się sprytnym, przedsiębiorczym człowiekiem, który był zmuszony robić pewne rzeczy by móc przetrwać w brutalnym otoczeniu pochłoniętym żądzą pieniądza. Artur to także twardziel, który szkolił się ze sztuk walki. Na szczęście postać ta nie błyszczy samymi ideałami, nie jest nieskazitelnie dobra i szlachetna, jest niejednoznaczna, bardziej złożona i skomplikowana niż jak dotąd to było ukazywane w filmach i to jest na pewno spory plus. Nowy władca Vortigern oczywiście nie jest ulubieńcem ludu, ponieważ stara się rządzić twardą ręką mówiąc, iż strach u poddanych jest najlepszym uczuciem, którego może doznać władca. On sam jednak też odczuwa lęk – boi się, że potomek jego brata odbierze mu tron za pomocą legendarnego miecza, więc co robi ? nieustannie go szuka. Splot wydarzeń sprawia, że Artur może chwycić za Excalibura, rażony jego mocą – nie potrafi jeszcze go dobyć i ląduje w lochach swojego wuja. Z pomocą przychodzą mu buntownicy na czele z charyzmatycznym Bedivere i tajemniczą mag, wysłanniczką od samego Merlina. Wszyscy knują intrygę mającą pozbawić tronu Vortigerna. Cieszą oko przeskoki obrazów razem z retrospekcjami rozmów, dopowiadanie historii składanką mieszających się scen z przeszłości i teraźniejszości, okraszone błyskotliwym humorem. Praca kamery, która jest już znakiem rozpoznawczym tegoż reżysera raz niebezpiecznie zbliża nas do twarzy bohaterów gdzie obserwujemy na nich malujące się różne emocje, by zaraz ukazać wszystko z lotu ptaka, a następnie dopieścić sceny walk za pomocą slow motion. Efekty specjalne, których mnogość czasem może aż porazić pozwalają nam mocniej wchłonąć ten fantastyczny świat. Sceny walk są dopieszczone pod każdym względem, efekty w nich użyte wizualnie zachwycają widza. Epickość, rozmach, widowiskowość to napędza to dzieło. Gigantyczny wąż, który niszczy wrogów, wielkie nietoperze, dziwne stworzenie będące połączeniem syren i ośmiornicy ( sojusznik złego króla) autentycznie mogą przestraszyć. Sama legenda miecza, kto go wykonał i dlaczego, została zobrazowana w sposób przekonywujący. Fabuła filmu skrojona jest tak, że cały czas coś się dzieje, nie można oderwać oczu, przygryzamy wargi w oczekiwaniu na kolejne zwroty akcji. Atutem dzieła Guy'a dość mocnym jest aktorstwo, mamy dwoje antagonistycznych bohaterów, od których nie bije sztampowy wizerunek, obaj są charyzmatyczni, mają w sobie coś unikalnego. Charlie Hunnam to nie tylko ładny blond włosy wiking, który prezentuje idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową, ale aktor dający nam do zrozumienia, że potrafi wykrzesać z siebie różne emocje, uczucia, że może grać całym sobą. Nie jest lalusiem, wymachującym sobie mieczem, tylko rasowym wojownikiem muszącym zmierzyć się z przeciwnikiem, ale także z własną przeszłością. Jest stanowczy, zaradny, błyskotliwy i ma poczucie humoru. Jude Law jako Vortigern idealnie dopasowany jest do kreacji pysznego, zarozumiałego, nikczemnego wodza, który dla chorej władzy jest w stanie poświęcić życie i żony i dziecka. Mimiką twarzy, odpowiednią gestykulacją wywołuje respekt wobec swojej postaci. Djimon Hounsou jako Bedivere jest odważny, potrafi świetnie walczyć, jest bezkompromisowy i w stu procentach oddany sprawie. Mag zagrana przez Astrid Bergès-Frisbey emanuje tajemniczością, pewnym mrokiem, ale także zadziornością i butą. Ogromnie pozytywnym elementem Króla Artura: Legendy miecza jest muzyka skomponowana przez Daniela Pembertona – stworzył genialny soundtrack pełen mocniejszych brzmień jak również emocjonujących ballad, które cieszą ucho widza i nadają niepowtarzalny klimat temu obrazowi. Zdjęcia, montaż oraz efekty specjalne są z jak najwyższej półki, wszystko tu jest dopracowane od początku do końca i raduje oko obserwatorów. Film także ma swoje przesłania na przykład warto jest mierzyć się ze swoimi demonami, przezwyciężać je, toczyć walkę z samym sobą, aby wypracować tym lepszą przyszłość dla siebie. Król Artur: Legenda miecza to widowisko na wysokim poziomie, które spodoba się zarówno fanom magii i fantasy oraz tym, którzy lubią rycerskie potyczki. To film, który dodaje do starej historii coś nowego, coś zaskakującego. Guy Ritchie wzniósł się na wyżyny swojego reżyserskiego kunsztu, wychodząc odważnie naprzeciw oczekiwaniom mas związanymi z przedstawieniem królów z krwi i kości, którym nie tylko romanse w głowach, ale prawdziwa walka.

2 z 3 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 19
Elizabeth_Linton 6

Niewiele ma wspólnego ta historia z legendami arturiańskimi, właściwie tylko imiona kilku bohaterów się zgadzają, reszta to luźna interpretacja reżysera i scenarzystów. Miejscami czułam się jakbym oglądała "Władcę Pierścieni" – olifanty lub "Robin Hooda" – wesoła gromadka koleżków Artura, aż dziw, że żaden nie nazywał się John. Gra aktorska poprawna, szkoda tylko, iż Katie McGarth pojawiła się tylko na chwilkę. Żałuję też, że wątek córki Vortigerna nie został bardziej rozbudowany. Brak wątku miłosnego jakoś nie wpłynął na ogólną wartość filmu. Kostiumy, scenografia (poza zachowaniem rzymskiego charakteru Londinum) i efekty specjalne nie powalają. Za to energetyczna muzyka jest przepiękna.

Darth_Artur 5

Takie filmy przypominają mi, dlaczego już tak często nie chodzę do kina. Film jak każdy inny, zmienia się tylko świat w jakim dzieje się akcja, poza tym równie dobrze mógłby być to film pt. Król Artur i Avengersi, Król Artur i Strażnicy Galaktyki albo Król Artur Przebudzenie Mocy. No ale to takie moje starcze odczucia.

Chciałbym się odnieść do recenzji pani Bernadetty. W którym momencie film był naturalistyczny i brutalny? Z każdym razem jak miała dziać się jakaś brutalna scena, jak np. podcięcie gardła to albo operator uciekał kamerą gdzieś daleko, albo montażysta wstawiał nowe ujęcie. Wszystko było tak zrobione żeby nie przekroczyć progu wiekowego. Dlatego walki bardziej przypominają te z Dragon Balla niż faktyczny pojedynek na miecze. Boje się zapytać w którym miejscu film ma wartość intelektualną i wnętrze. (swoją drogą przydała by się możliwość bezpośredniego komentowania recenzji)

Oddzielną sprawą jest jak Holywood traktuje źródła na podstawie których są filmy. ale do tego zdążyliśmy się przyzwyczaić. W każdym razie Excalibur i miecz z kamienia to dwa osobne miecze, a nie jeden miecz jak było w filmie. Mordred to nie jest żaden magik tylko siostrzeniec Artura, który zresztą przyczynił się do jego śmierci.

I w opisie obsady jest chyba błąd, bo w filmie nie było Ginewry.

Asmodeusz Darth_Artur 6

@Darth_Artur przyznam ci rację, żę hollywood robi papkę z każdego tematu do jakiego się dotknie i dokładnie taki misz masz mamy tutaj, film ogólnie przeciętny sporo luk i niedopowiedzeń

Chemas 6

Jasne, że nie wiele ma wspólnego z samą legendą króla Artura, jasne, że mocny przerost formy nad treścią, jednakże dość przyjemnie się ogląda i może dałbym ocenę wyższą, ale przez slow motion nie mogę.

PoppinTom 6

Wolna interpretacja legendy.Słaby film, ale CGI i muzyka daje radę. Wyłącz myślenie jedź popcorn nie zadawaj pytań.

dharus 8

Mi przypadł do gustu. Wiedziałem, że Ritchie pokaże nam tu tylko czystą rozrywkę, a nie nie wiadomo co. I dostałem com chciał. 2h zabawy. Mamy tu świetną muzykę, którą praktycznie każdy chwali. Świetny szybki montaż charakterystyczny w filmach tego reżysera. Nawet on sam pojawia się w mega krótkim cameo. Efekty komputerowe bardzo dobrej jakości. A pro po komputerowe – ostatni pojedynek Artura z demoniczną wersją wuja od razu przypomniał mi zwiastun do Wiedźmina 3 – "Zabijam potwory". Ujęcia kamery – oddalenie, przybliżenie, zwolnienie na detalu, obrót kamery wraz z ruchem bohaterów. Widać inspirację? Sami sobie porównajcie. Owszem są czasem dziury fabularne, niedopowiedzenia. Czarodziejka gra dość drewniano. Piłkarzyk Beckham lepiej chyba by wypadł gdyby się nie odzywał, bo te jego faflunienie po prostu kłuje strasznie w uszy; no ale swoje kilkanaście sekund na ekranie ma. Charlie Hunnam gra trochę z manierą Syna Anarchii, ale w sumie dobrze to pasuje to takiej konwencji filmu, a Jude Law może nie wybitnie ale nie ma co narzekać. Ritche po tym jak nakręcił Sherlocka i zabrał się za drugie brytyjskie dobro narodowe, no musiał to zrobić po prostu po swojemu. Ja się nie zawiodłem i zwyczajnie dobrze się bawiłem. O to chyba chodzi w filmie przygodowym i tu z elementami fantasy. Owszem nie będzie to film do którego będzie się chętnie wracać jak do przygód Indiany Jonesa, no ale cóż. Poczciwy, rzemieślniczy produkt nam nakręcił pan z Brytanii.

Więcej informacji

Proszę czekać…