You talkin' to me? 10
Czy można było zacząć inaczej? Scenę przedstawiającą Travisa Bickla stojącego przed lustrem z pistoletem w dłoni znają chyba wszyscy, nawet ci którzy nie widzieli filmu. Obraz ten na stałe wdarł się do historii kina, wielokrotnie naśladowany i parodiowany w innych produkcjach. Jednak historia nowojorskiego taksówkarza to dużo więcej, niż celowanie z colta do własnego odbicia.

Travisa poznajemy w momencie gdy ubiega się o pracę kierowcy w firmie taksówkarskiej. W tym momencie też przedstawia krótką historię swojego życia – wojna w Wietnamie, problemy ze snem. Nie ma większych kłopotów z dostaniem pracy, zgadza się jeździć do wszystkich zakątków miasta, nawet tych których jego koledzy po fachu boją się odwiedzać. Bickle to nie postać, z którą widz chciałby się utożsamiać, jest to wyrzutek społeczeństwa w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie ma przyjaciół, znajomych, nawet z rodzicami nie utrzymuje kontaktu innego niż listy pisane rzadziej niż raz w roku. Często wyraża swoją niechęć do społeczeństwa, porównując je do ulicznego brudu. Na jego stosunek do świata nie bez wpływu pozostają klienci, których przewozi, nie jednokrotnie są to prostytutki, przestępcy lub po prostu ludzie nie do końca „normalni”. Jeden z takich klientów miał przy sobie broń i opowiadał, że che zastrzelić nią swoją żonę. To wydarzenie odcisnęło ślad w życiu Travisa i na to jak postrzega świat. Z drugiej jednak strony usilnie próbuje walczyć ze swoja samotnością, poznaje nawet kobietę. Niestety nie umie z nią postępować i znajomość ta szybko się urywa. Te dwa zdarzenia, klient z bronią i odrzucenie prze kobietę, doprowadzają życia taksówkarza do punktu zwrotnego. Zamierza zrobić coś ze swoim życiem, kupuje broń i myśli o oczyszczeniu miasta z brudu.
Taksówkarz nie jest jednak jednoznaczną moralnie historią, pokazującą zwykłego człowieka walczącego z przestępczością. Nie jest to film przedstawiający bohatera, ostatniego sprawiedliwego na tle bandy złych i niegodziwych ludzi. Owszem Travis ma poczucie sprawiedliwości, potrafi odróżnić dobro od zła i chce pomagać ludziom. Przy czym jednak sam nie do końca wie jak, przez co jego postępowanie może być niezrozumiałe dla widza, który może tylko domyślać się co tak naprawdę nim kieruje. Dopiero w miarę upływu filmu jego postępowanie nabiera klarowności i wydaje się bardziej sensowne dla odbiorcy, ale dalej nie wiadomo jakie są przyczyny. Czy czysto altruistyczna chęć pomagania innym, czy raczej robi to dla siebie, żeby zaspokoić potrzebę bycia przydatnym i jakoś walczyć ze swoją samotnością. Te kwestie każdy oglądający musi przemyśleć indywidualnie.

Robert De Niro wspiął się na wyżyny grając w Taksówkarzu, stworzył niesamowitą postać, obok której nie da się przejść obojętnie. Celem tej recenzji jest zachęcenie do obejrzenia filmu, poprzez pokazanie złożoności tej postaci. Bo to właśnie dzięki tej roli film stał się tak znany i zyskał miano kultowego. Oczywiście nie jest to jedyna mocna strona filmu, wystarczy wspomnieć, że film wyreżyserował Martin Scorsese, w specyficzny dla siebie sposób ukazując mroczne strony miasta. Obok De Niro zagrała m.in. bardzo młoda wówczas Jodie Foster, celowo nie opisywałem jej roli żeby nie zdradzać za dużo treści filmu, ale uwierzcie na słowo, że jej rola w tym filmie jest również bardzo interesująca. O filmach nie mówi się tak bez powodu że to klasyka kina, ten film po prostu w stu procentach zasługuje na to miano.
Opowieść o brudzie (dosłownie i w przenośni), opowieść o utracie niewinności (przez dzieci i dorosłych). Ten syf wylewający się nocą na ulice Ameryki. Travis jako sprawiedliwy, który ratuje z rąk alfonsa dziewczynę. Później mija kilka miesięcy, Travis wraca do zdrowia, spotyka Betsy, a potem odjeżdża i czuć jakiś taki niepokój, że ten syf znowu go jakoś dotknie, że to wcale nie jest happy end.