Guido Contini (Daniel Day-Lewis) to ceniony włoski reżyser, którego ostatnie filmy zakończyły się klapą. Lada dzień ma rozpocząć zdjęcia do swojego nowego dzieła. Jednak nadal nie potrafi napisać do niego scenariusza. Artysta zaczyna szukać inspiracji w pięknych kobietach, które go otaczają: Luisie (Marion Cotillard) - wiernej żonie; Carlii (Penélope Cruz) - kochance; matce (Sophia Loren) - do której wraca we wspomnieniach; Claudii (Nicole Kidman) - jego muzie; Lilli (Judi Dench) - przyjaciółce projektującej kostiumy; Stephanie (Kate Hudson) - dziennikarce zafascynowanej jego filmami; Saraghinie (Fergie) - dziecięcym obiekcie westchnień. Beznickowy
Dostateczny ! – Kilka aktorek prezentuje się świetnie(Penélope Cruz,Kate Hudson,Marion Cotillard,Nicole Kidman) ,głównie chodzi mi o kreacje i taniec pełen zmysłowości .
Co do śpiewania przez te aktorki ,też nie można nic zarzucić …
Natomiast kiepsko wypadają :Judi Dench(koszmar) i Daniel Day-Lewis mógł by darować sobie to śpiewanie …
A Sophia Loren się nie wysiliła no cóż nie te lata…
Ogólnie film jest słaby ,co prawda nie liczyłem na żadną rewelację musical to tylko musical trzeba to lubić i tyle !
Pierwszy film z którego wyszedłem z kina – Pierwszy film z którego wyszedłem z kina. Bez tempa. nudny. nic sie nie dzieje. Kompletny zawód.
Nie ma ani jednej piosenki która może stać się hitem. Mouline Rouge to hit, Chicago dobre a to tragedia.
6/10 – nie za ciekawie – Niestety nie ma porównania do dobrego Chicago i bardzo dobrego Moulin Rouge. Nine wypada co najwyżej średnio. Gwiazdorska obsada, świetna scenografia, rewelacyjna muzyka – oto plusy. Poza tym nic szczególnego. Polecam wytrwałym kinomaniakom.
Faktycznie po bardzo dobrym "Chicago" spodziewałem się po Marshallu czegoś więcej. Zawiodłem się przede wszystkim właśnie na muzyce, która w musicalu odgrywać powinna przecież najważniejszą rolę. Żaden z utworów nie zapadł mi w pamieć. W przypadku "Chicago" już po pierwszym seansie przez kolejny tydzień chodziło mi po głowie finałowe "All That Jazz".
Pozostałe
zbyt wysokie oczekiwania przeszkadzają… – po obejrzeniu w grudniu zwiastuna (dziwna forma, ale słownik nie podkreślił, więc zostawiam) gotowy byłem film obejrzeć natychmiast. niestety data premiery polskiej bardzo mnie rozczarowała – nie mogłem doczekać się wizyty w kinie. mój zapał ostudziły jednak recenzje i opinie użytkowników. i dobrze się stało – na film poszedłem ze względu na swoją dziewczynę. ona wyszła zachwycona (Chicago podobało jej się średnio), ja osobiście uważam film za dobry. nie oczekiwałem wiele i dlatego się nie zwiodłem.
na film trzeba pójść z nastawieniem jak na operę – niezbyt rozbudowana fabuła, wręcz szczątkowa, dużo muzyki, śpiewu i, w tym przypadku, tańca. jak na musical moim zdaniem, historia jest ciekawa, chociaż nie dorównuje Hair lub Cry-Baby (widziałem film dawno temu młodymi oczami, więc sporo mogło się zmienić). oprawa muzyczna jest dość nierówna – rewelacyjne piosenki "Be Italian" czy "Cinema Italiano" kontrastują z nieco nudnymi takimi jak "My Husband Makes Movies". taniec w wielu przypadkach może nie jest oszałamiający, ale dużo zarzucić mu nie można. niewątpliwym plusem filmu są dość rzadkie, ale piękne widoki i, choć nieco wymuszone, błyskotliwe dialogi (np. dziennikarzy i Guido na konferencji prasowej).
zdecydowanym minusem filmu są głównie zbyt duże oczekiwania. mnie dodatkowo raziła jeszcze gra Marion Cotillard i akcent Guido (podejrzewam, że to drugie zamierzone).
podsumowując: nie odradzam filmu, ale też gorąco nie zachęcam. nie żałuję, że poszedłem – oglądało mi się go bardzo przyjemnie a teraz przyjemnie słucha "Be Italian". ale myślę, że jeżeli obejrzeć ten film, to tylko w kinie – w domu wiele straci na swoim uroku.