Czarne święta

4,2
2,0
Zbliżają się święta, więc Hawthorne College, jak co roku o tej porze, robi się pusty. Ale nie wszyscy opuszczają kampus. Riley Stone (Imogen Poots) i jej siostry ze stowarzyszenia studenckiego – atletka Marty (Lily Donoghue), rebeliantka Kris (Aleyse Shannon) i smakoszka Jesse (Brittany O’Grady) – przygotowują się do serii przyjęć z okazji świąt. Tymczasem na terenie kampusu pojawia się tajemniczy, zamaskowany morderca, który zabija młode kobiety jedną po drugiej. Kiedy liczba ofiar rośnie, Riley i jej przyjaciółki zaczynają się zastanawiać, komu mogą ufać. Podejrzani są wszyscy mężczyźni. Chłopak Marty – Nate (Simon Mead), nowy crush Riley – Landon (Caleb Eberhardt), a nawet uznany profesor Gelson (Cary Elwes). Kimkolwiek jest morderca, wkrótce przyjdzie mu odkryć, że dzisiejsze młode kobiety nie mają najmniejszego zamiaru być niczyimi ofiarami.
Redaktor Naczelny FDB. Od czasu do czasu, lubię obejrzeć sobie jakiś film :)

Fatalny slasher. Jeszcze gorszy feministyczny manifest o sile sióstr. 1

Czasami zdarza się, że kino zamiast służyć twórcom do serwowania rozrywki, staje się prywatnym folwarkiem, w którym przemycane są pewnie przemyślenia i ideologie. I nie ma w tym oczywiście nic złego, jednak problem pojawia się, jeśli owy film robi to w sposób żenujący w każdym elemencie filmowego rzemiosła i stara się przekazać daną tezę, jako prawdę objawioną. I właśnie takim dziełem jest najnowsza propozycja Sophii Takal, czyli Czarne święta.

Czarne święta (2019) - Aleyse Shannon, Imogen Poots

Akcja slashera czerpiącego inspirację z kultowego horroru powstałego w latach siedemdziesiątych o takim samym tytule, rozgrywa się w kampusie studenckim, w przeddzień wyjazdu niemalże wszystkich uczniów do domów na święta Bożego Narodzenia. Kilka dziewczyn z bractwa postanawia zostać nieco dłużej na przyjęciu. Z czasem jedna z nich odkrywa, że niektóre z jej koleżanek znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a inne otrzymują niepokojące prywatne wiadomości od... założyciela uczelni Hawthorne'a.

Na wstępie zaznaczę, że nie mam żadnego problemu z kinem feministycznym. Nie mam problemu również z produkcjami, w których kobieta pokazana jest jako silna postać radząca sobie doskonale z napotykanymi przeciwnościami. Uwielbiam ostatnią odsłonę cyklu "Mad Max" z Charlize Theron, kocham serię "Obcy" oraz Sarę Connor z "Terminatora". Mógłbym oczywiście tak wymieniać jeszcze długo, jednak nie o to tutaj chodzi. Twór filmopodobny zatytułowany Czarne święta jest niczym innym, jak nieudolną próbą wykrzyczenia przez reżyserkę jednego zdania - faceci to świnie, którzy chcą rządzić światem.

Czarne święta (2019) - Imogen Poots

Czarne święta to dzieło serwujące ideologię - której według twórczyni nie można podważać za żadne skarby - w sposób subtelny niczym wbijanie kołków rozporowych w betonową ścianę. Z bohaterkami, których zdanie nie może zostać w żaden sposób podważone. Według mnie Sophia Takal robi tym filmem więcej szkody niż pożytku. Czarne święta nie tylko są obrazem poniżającym kobiety oraz mężczyzn. Czarne święta są obrazem poniżającym inteligencję widza, filmem wrzucającym wszystkich do tego samego wora, szufladkującym. Zresztą jest jedna scena, która dobitnie to pokazuje.

Oczywiście ideologia ideologią, ale pozostają też kwestie czysto filmowe. Te niestety także działają na niekorzyść filmu. Czarne święta nie sprawdzają się pod żadnym pozorem, jako rozrywkowe kino grozy. To slasher najgorszej próby z irytującymi, nierzadko podejmującymi głupie decyzje postaciami. Ze scenami mordów tak źle zainscenizowanymi i nakręconymi, że ludzie pałający się amatorsko reżyserią na YouTube i portalach społecznościowych wykazaliby się większą finezją i polotem. To kino nudne, dłużące się pomimo niezbyt długiego metrażu (90 minut). Posiadające jeden z najgorszych finałów, jakie miałem okazję widzieć w ostatnich latach.

Czarne święta (2019) - Imogen Poots

Kolejna kwestia, która nie daje o sobie zapomnieć to umiejscowienie akcji filmu w okresie świątecznym. Twórcy wpadli na ten pomysł chyba tylko i wyłącznie, dlatego aby wypuścić do kin horror o wydawać by się mogło tematyce świątecznej. To nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Czarne święta mogłyby rozgrywać się równie dobrze w Wielkanoc lub Dzień Ziemniaka w Biesiekierzy.

Jeśli w taki sposób Hollywood ma zamiar wykorzystywać ruch #MeToo, to niech lepiej na tym poprzestanie. Czarne święta to żenujący twór filmopodobny. Dla mnie czołówka najgorszych produkcji minionej dekady. I tylko Imogen Poots szkoda.

3 z 4 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 5
i_darek1x 3

Dno to był by dobry tytuł ? Głupia i bez sensowna fabula ,chyba dla niepełnosprawnych umysłowo ? Ani to straszne ani śmieszne ! Jednym słowem kiszka ;)

SpookyCreep 6

Był okej na raz..

pajki_filmaniak 5

nie zachwycił mnie film może troszkę dreszczyku było ale motyw tego wszystkiego wszystko popsuło

dareczek50 4

To powinien być film szkoleniowy dla reżyserów i scenarzystów – co poszło nie tak, że jest tak źle, chociaż mogło być całkiem spoko. Irytacja tym większa, że początek narobił trochę apetytu na zabawny i feministyczny (bo czemu nie?) slasher

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

Pozostałe

Proszę czekać…