Ten Driver ostatnio cały czas w nowych produkcjach się pojawia i to w dodatku u uznanych reżyserów. Nie wiem co w nim widzą.
Jedyny udany film z "nowej" trylogii. Nie rażą już te wszystkie elementy, których nie mogłem przeboleć w Epizodach I i II. Udane zwieńczenie wszystkich wątków i wyjaśnienie genezy wydarzeń ze "starej trylogii", które spełniło moje oczekiwania. Widowiskowy i wywołujący emocje. Wg mnie może nawet rywalizować o miano najlepszej części sagi z "Imperium kontraatakuje".
Gdyby nie Hayden Christensen (zasłużona Złota Malina) byłoby całkiem strawnie. Za dużo rozmów o polityce, za mało przygody. Poziom wyżej niż "Mroczne widmo", oglądałem bez złości czy żenady, ale trochę nudy się wkradło. Zaniża poziom serii, ale można to już zaakceptować.
Nie potrafię oglądać "Mrocznego widma" bez złości. Jak można było stworzyć tak denerwujące i antypatyczne postacie jak młody Anakin i Jar Jar?! To boli tym bardziej, że jest ich tak dużo na ekranie, że właściwie nie było chwili żebym nie czuł zażenowania tekstami Jar Jara albo grą młodego Jake’a Lloyda (nawet biorąc pod uwagę jego wiek i tak był tragiczny). Za dużo efektów i Jar Jara, za mało Obi-Wana, Qui-Gona i C-3PO. Szkoda, że tak wyszło, ale to dalej to samo uniwersum, którego nie potrafię nie lubić.
@Bluejohn_26 Hardy jest moim zdaniem zby "szorstki" na Bonda. Do Craiga się nie przekonałem, więc zmiana na Hiddlestone’a byłaby jak najbardziej na plus.
Od samego początku nie spodobał mi się sposób narracji i to się nie zmieniło. Nie do końca kupiłem tego przeintelektualizowanego charakteru głównej bohaterki. Zaskoczyło mnie, to w jakim kierunku poszedł scenariusz, a przez to też cały wydźwięk filmu. "Dowcip" niesie bardzo duży ładunek emocjonalny i robi to całkiem umiejętnie, nie dodaje dramatu. Nie zachwycam się, ale koniec końców trudno nie docenić.
Zasługuje na uznanie pod każdym względem. Szczególnie za scenariusz, który przedstawia dokładnie każdego z bohaterów, robiąc to bez idealizowania i nie pomija najważniejszych wydarzeń (bardzo zasłużona nominacja do Oscara). Myślałem, że aktorzy położą ten film, ale nie – byli bardzo naturalni, a O’Shea Jackson w roli swego ojca był naprawdę genialny + niezawodny Paul Giamatti. Muzyka dodatkowo podnosi ocenę. Teoretycznie powinienem być zachwycony, ale nie jestem, bo niestety się nudziłem. Trochę przydługi format (choć po skróceniu długości ucierpiałby scenariusz). Miał zadatki na coś lepszego.
Klimatem nadrabia wszystkie niedoskonałości, a tych niestety jest sporo. Już na samym początku negatywnie uderza wygląd postaci. Najgorzej wykreowany jest Aragorn, który wygląda jak zmęczony życiem Indianin. Przez to ciężko zaakceptować tyc bohaterów (szczególnie mając już w głowie wręcz idealną obsadę z trylogii. Cała opowieść została znacznie łagodniej przedstawiona niż zrobił to Jackson, ale i tak widać, że Bakshi czuje Tolkiena. Wielka szkoda, że nie powstała druga część, w której miały być wydarzenia z "Powrotu króla", bo przez to film Bakshiego jest niepełny i jeszcze bardziej niedoceniony.
Numer 1 to oczywiście "Ucieczka do zwycięstwa". W tym kontekście warto też wspomnieć o może nie wybitnym, ale w dalszym ciągu całkiem przyjemnym "Podkręć jak Beckham"
Każda sekunda jest tutaj kultowa. Ciężko się dziwić, bo na tamte czasy "Dzień sądu" był wielkim osiągnięciem, nie tylko pod względem technicznym, ale też jako czysta rozrywka. Żałuje, że nie widziałem go w latach 90’, bo teraz nie mam do niego sentymentu. Mimo upływu 25 lat lat wcale się nie zestarzał, a pojedynki między terminatorami robią całkiem duże wrażenie.
Proszę czekać…