@dawidek98
Chyba najgorsza odsłona serii "Obcy" do spółki z "Prometeuszem" i "Przymierzem". Nie są to wcale produkcje, do których będę wracał. I co najgorsze, nawet przez minutę na ekranie nie uświadczymy Sigourney Weaver wcielającej się w Ellen Ripley, która jest jednocześnie główną twarzą serii filmów o ksenomorfie zwanym Obcym. 4/10
Nie wszystkie filmy mi się podobały, ale w "Co gryzie Gilberta Grape’a", "Wyspie tajemnic", "Titanicu" czy "Wilku z Wall Street", ba! W "Incepcji" też pokazał na co go naprawdę stać. Stąd oceniam tego aktora na 7/10. Ma gościu talent, jest wszechstronny, ambitny, no i nie bierze byle jakich propozycji. Tak trzymać!
@Chemas Wysoki poziom humoru to "Lokatorzy" mieli do 33 odcinka, później rzeczywiście stał się beznadziejny i czerstwy.
@Elizabeth_Linton Ma Pani rację – o ile 33 odcinków "Lokatorów" z ciekawością obejrzałem i się pośmiałem, tak później zamienił się w festiwal żenady i złego smaku. A na "Sąsiadów" spuszczam absolutną zasłonę milczenia. Nigdy tego nie cierpiałem.
Genialny serial, który od razu stał się jednym z moich ulubionych. Wiele współczesnych amerykańskich i nie tylko mogłoby się od "Północy-Południa" czy "Korzeni" wiele nauczyć. Jak nie zalewać ekranu głupotami, wątkami komediowymi wtedy kiedy nie trzeba tylko trzymać się poważnych kwestii wojny secesyjnej, wstąpienia do Akademii Wojskowej przez Orrego Maina i George’a Hazarda czy wątków małżeńskich Madeleine czy jej przyjaciółki, Konstancji (która później ją samą zawodzi ze swoimi czynami, jak to w życiu bywa) z siostrą Virgilią. Ta pierwsza kobieta jest dużo szlachetniejsza, nie umie kłamać i potrafi cały czas myśleć o jednym najprzystojniejszym ciachu wszechczasów – Patricku Swayze. Szkoda tylko, że nie występował w ostatnich trzech odcinkach, ale i tak jego postać ma przez cały czas kluczowe znaczenie nie tylko dla serialu, ale i dla Johna Jakes’a również. Jestem trochę na niego zły, że pozwolił uśmiercić najlepszego bohatera tej sagi. W tamtych czasach mierzono się z Ku Klux Klanem – organizacją, która paliła kościoły, szkoły, a jej przedstawiciele ubierali się w prześcieradła i udawali duchy, żeby tylko nie zostali rozpoznani przez swoje społeczeństwo, tak jak masoneria. To było tajne stowarzyszenie, które poznałem za sprawą niesamowitego filmu "Forrest Gump" Roberta Zemeckisa. Muzyka, którą skomponowali Bill Conti, Greig McRitchie oraz David Bell również idealnie została dopasowana do czołówki, tego co później widzimy na ekranie oraz napisów końcowych. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej serialowej smakowitości. James Read czy Lesley-Anne Down też stali się za sprawą "Północy-Południa" charyzmatyczni, no i dzięki tej perełce przeciętny człowiek kojarzy tych aktorów. No i jeszcze drugoplanowe role Elizabeth Taylor czy Olivii de Havilland (Melania z "Przeminęło z wiatrem") – ledwo ją poznałem, ale jednak. Cieszę się, że wojna secesyjna nie została całkowicie zapomniana przez przemysł filmowy czy telewizyjny, bo tak ciekawy temat jak okres 1861-1865 daje wciąż szerokie pole do popisu przez reżyserów, scenarzystów i kostiumowych specjalistów. Chwała im za to. Netflixowych rzeczy człowiek już tak nie chłonie, jak stare, kultowe i niezapomniane przeboje powstałe w samym XX wieku. Nie zgadzam się wcale, że ostatnie odcinki to kicha, bo w końcu wrogowie zostają pokonani, a bohaterowie odzyskują swoje dawne szczęście i żyją dalej, bez względu na wszystko, bo tak trzeba. Trzeba dojść do siebie. Takie gwiazdy występujące jak Robert Mitchum, Gene Kelly czy Johnny Cash też są doskonałą zachętą, żeby sięgnąć po "Północ-Południe". Całej ekipie, która pracowała przy serialu chylę czoła i piszę "Chapeau bas!", bo nie potrafię tego napisać przy "Kranie", "M jak Mdłościach" czy innym współczesnym badziewiu. Polecam dosłownie każdemu, nawet temu kto nie lubi tematyki wojennej i zapewniam, że czas spędzony na oglądaniu tego arcydzieła nie będzie stracony. Będzie w duchu i myślach bił duże, a nawet bardzo duże brawo! Pomyśleć, że dzisiejszą telewizję zalała cała masa bezmyślnych programów rozrywkowych, kino same efekciarskie lub kiczowate produkcje, w których króluje dowcip fekalno-kopulacyjny, nawet MTV przestało już dawno puszczać muzykę, a taka miała być misja tej stacji! Nie pozostaje mi nic innego, jak uciekać do XX wieku i delektować się takimi fenomenami jak ten. 10+/10
Mistrzowski aktor. Potrafi zagrać zarówno w komediach, jak i filmach gangsterskich. Najbardziej mi się podobał w trzech kreacjach: Leo Getz w serii "Zabójcza broń", Nicky Santoro w "Kasynie" oraz jako włamywacz, Harry Lime w obu "Kevinach". Znaczy się, w "Dawno temu w Ameryce" jako Frankie Minaldi też fajnie wypadł, ale był on tylko przez dosłownie pięć minut na ekranie. Tym niemniej, bardzo go lubię!
@Chemas Nawet stworzył rewelacyjny epizod w "Dawno temu w Ameryce" – jak dla mnie wszechstronny aktor.
@Chemas Dla mnie numerem 1 wśród całej obsady jest sam Joe Pesci – uważam, że rolę Nicky’ego Santoro zagrał jeszcze lepiej aniżeli włamywacza Harry’ego Lime’a w obu "Kevinach".
Ten odcinek miał swoją premierę w dniu zamachu na World Trade Center i Pentagon.
@Chemas "Bez przebaczenia" z Clintem Eastwoodem też jest zaczepisty.
Proszę czekać…