Takie tam do obejrzenia na jeden raz, kiedy akurat nie ma się ochoty na nic specjalnie wyrafinowanego.
…czyli kolaż typowych wojennych scenek i stereotypowych bohaterów; każda z tych scen już gdzieś była i to zapewne przedstawiona w sposób mniej schematyczny.
Rozczarowanie. Spodziewałam się czegoś bardziej błyskotliwego, mniej różowego i zasadzającego się na więcej niż jednej nucie. Reynolds niesamowicie irytujący.
…czyli kameralny dramat samotności, potrzeby bliskości i niespodziewanie odkrytego człowieczeństwa
… czyli za dużo grzybów w jednym barszczu. Efektem tego bezwładnego konglomeratu wszelkich możliwych wątków jest bełkot i cała masa niedorzeczności.
Ha! Trochę to straszne, ale mogłabym bez problemu dostrzec siebie w głównej bohaterce (no, może bez tego różu)… Cokolwiek przewrotnie, końcówka dodaje otuchy.
Typowa ekranizacja Kinga zrobiona w sposób typowy dla ekranizacji Kinga z lat 90-tych. Czyli – poza stadami kotów – nic przesadnie powalającego…
Film obiektywnie rzecz biorąc może i nie jest zły, ale jak dla mnie zupełnie nieprzekonujący i nie angażujący.
Jak na taką historię, losy bohaterów wyjątkowo nieangażujące. Film za długi, kiepsko zrealizowany i opowiedziany.
… czyli tandetne, dziwacznie niepokojące, seksualnie konsternujące, psychotyczne kino grozy z lat 80-tych.
Proszę czekać…