7/10 – Pozytywne zaskoczenie. Przed samym seansem nie miałem żadnego zdania na temat filmu- może to i lepiej. Jedyną rzeczą, która mogłaby spowodować obniżenie oceny jest typowy tekst na samym początku horroru w ostatnich latach. Mianowice, iż "film został oparty na prawdziwych wydarzeniach". Zważywszy na to, iż obecnie planowana jest druga część teraz to stwierdzenie wydaje mi się śmieszne. Co do samego filmu. Uważam, iż twórcom pomimo minimalnego budżetu udało się zrobić momentami naprawdę straszny film. Chyba sprawdza się jedna z podstawowych zasad gatunku mówiąca, iż boimy się czegoś bardziej gdy tego nie widzimy. Co do obsady, to nie ma o czym mówić, ponieważ mamy tam doczynienia tylko i wyłącznie z amatorami. Na koniec mogę stwierdzić, iż opinie mówiące otym, że "Paranormal Activity" straszy lepiej niż produkcję klasy "A" są jak najbardziej prawdziwe.
5/10 – Solidny film sensacyjny….. po wyłączeniu ośrodka myślenia w mózgu. Film od strony technicznej zrobiony jest bardzo dobrze, tego można było się spodziewać po reżyserze "Negocjatora" czy "Włoskiej roboty". Pod względem aktorskim bardzo dobrze spisuje się Gerard Butler- gra wątpliwą moralnie postać, której jednak kibicujemy. W pojedynku aktorskim Jamie Foxx zostaje daleko w tyle. No i niestety przyszła pora na wady, a jest ich jednak kilka. "Prawo zemsty" ma sporo dziur logicznych, ponadto scenarzysta wystawia nas na próbę. Osobiście jakoś nie mogłem uwierzyć, że bohater odtwarzany przez Butlera jest wszechwiedzący i potrafi przewidzieć absolutnie każdy ruch. raziło mnie też przekombinowane zakończenie. Mimo wszystko wydaje mi się, że nawet warto obejrzeć ten film, ponieważ ma w sobie spory rozrywkowy potencjał.
Co do Borata i Bruno zgadzam się z Tobą w 100%. “Z nami nie ma żartów”, nie widziałem, ale kilka innych ich wspólnych filmów już tak. Jedna scena jest więcej warta niż wszystkie wybryki Cohena razem wzięte. Co do fj_1 to poleciał personalnie aż miło. Jednak szanowny użytkownik może się zdziwi, ale wykształcenie wyzsze mam i to nie z "łopatologii". To, że nie sugeruję się opiniami "inteligentnych" i nie powtarzam jak papuga, że Cohen jest wielkii to raczej moja sprawa.
3/10 – Jak dla mnie nieudana podróbka "Życzenia śmierci" z Charlesem Bronsonem. Klasyczny film wygrywa niemal pod każdym względem. Michael Caine może, a raczej na pewno jest świetnym aktorem, ale w tej roli działał na mnie wręcz usypiająco. Poziom napięcia i akcji dostosowany do emerytalnego wieku aktora- ale nie ma się co dziwic. Nie wyobrażam sobie by Caine robił takie numery jak na przykład Bruce Willis. Do refleksji zmusił mnie jedynie portret dzisiejszych nastolatków i to nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale na całym świecie. Z pokolenia na pokolenie jest coraz gorzej. Film tak naprawdę nabiera rozpędu, gdy na ekranie pojawia się Emily Mortimer, gdy znika moje zaangażowanie w seans spadało. Chyba jednak nie zostanę fanem emerytalnych filmów sensacyjnych.
7/10 – Solidny film sensacyjny, nie pozbawiony jednak wad. Jednak od początku. Nowy film duetu Mark Neveldine oraz Brian Taylor pod względem technicznym jest dobrze zrobiony. Nie wliczając wpadki w postaci "Adrenaliny 2" panowie mają wzrastającą tendencję. Sceny akcji celowo pozbawione realizmu robią naprawdę spore wrażenie- duża w tym zasługa muzyki i dynamicznego montażu. Jednakże naprawdę dobry film sensacyjny potrafi utrzymać napięcie nawet wtedy gdy się nic nie dzieje. Tutaj niestety napięcie dosłownie siada- i to jest tak naprawdę największy minus "Gamer’a". Co do obsady Gerard Butler sprawdza się w każdym gatunku filmowym. Jest charyzmatyczny i zapada w pamięć. Michael C. Hall, którego cenię za "Dextera" trochę zawodzi. Moim zdaniem nie potrafił tak naprawdę przykuć uwagi widza. Może uważam tak dlatego, że jestem fanem "Dextera", w którym to pokazuje prawdziwy talent grając "negatywną" wielowymiarową postać, która wzbudza jednak sympatię. Film ten można jednak polecić osobom, które od filmu sensacyjnego oczekują przede wszystkim sensacji.
7/10 – Książki Paulo Coelho nigdy nie czytałem, więc nie wypowiem się na temat czy jest to udana ekranizacja, jednakże jako film sam w sobie spisuje się całkiem dobrze. Samo zakończenie nie było dla mnie większym zaskoczeniem, ponieważ coś takiego przeczuwałem. Od strony technicznej film jest dobrze zrobiony, muzyka udanie buduje klimat filmu. Może jest trochę za długi, jednakże czas mija przy nim szybko. Nie mam porównania, ale wydaje mi się, że udało się ukazać co przeżywa osoba z zaburzeniami depresyjnymi. Co do obsady- ciśnienie, rzecz jasna w negatywnym sensie podnosił mi Jonathan Tucker. Z kolei o Sarah Michelle Gellar nie powiem złego słowa, ponieważ mam do niej sentyment jeszcze z czasów młodzieńczych gdy emitowany był z nią pewien serial.
6/10 – Może, a raczej na pewno nie jest to zbyt ambitna komedia, ale w porównaniu z takimi "dziełami" jak "Superhero Movie" czy też "Epic Movie" jest w klasą samą w sobie. Przede wszystkim ograniczono liczbę. fizjologicznych żartów, które częściej wywołują uśmiech politowania. Ponadto ograniczono liczbe filmów, które zostały sparodiowane. Jak dla mnie mniejsza ilość= większa jakość. Czas przy filmie leci w miarę szybko, główna w tym zasługa pełnych uroku aktorek. Film ten mogę zaproponować osobom, które po ostatnich parodiach made in USA całkowicie skreśliły ten gatunek.
4/10 – Niestety najnowsza odsłona serii nie ma w sobie nic co decydowało o świeżości i sukcesie części pierwszej. Film odniósł względny sukces tylko dlatego, iż został zrobiony w 3D. Całkowicie zbędna kontynuacja. Przede wszystkim raziły mnie sposoby śmierci. W części pierwszej oraz drugiej wyglądały na naprawdę "przypadkowe", tutaj mamy do czynienia z naprawdę wydumanymi i w większości pozbawionymi sensu scenami. Obsada nie powala na kolana, tak samo napięcie. Jedyne plusy to muzyka i początkowe litery. Oglądałem ten film na DVD, więc może moja ocena byłaby wyższa gdybym zobaczył go w 3D. Można obejrzeć, ale bez rewelacji.
7/10 – Całkiem sympatyczna komedia romantyczna. Fani, a raczej fanki gatunku znajdą tutaj wszystkie niezbędne elementy, które decyduja o popularności tego gatunku. Jak to zwykle bywa Warszawa przedstawiona jest jako wielka metropolia, w której to ludzie żyją w szczęściu i dobrobycie. Marcin Dorociński nieustannie dowodzi, że radzi sobie w artystycznym jak i komercyjnym filmie. O Karolinie Gorczyca nie powiem złego słowa. Jednak zdecydowanie bardziej zapadają w pamięci bardzo charakterystyczne postacie drugoplanowe odtwarzane przez Izę Kunę i Tomasza Karolaka. Jedyny bła w obsadzie to barbara Brylska, ale na szczęście była obecna tylko w kilku scenach. Można obejrzeć, rzecz jasna w towarzystwie swojej sympatii.
7/10 – Niestety odczułem juz pewne zmęczenie materiału. Pomimo wszystko jest to jednak film wart obejrzenia. Fani poprzednich części znajdą tutaj wszystko, co zdecydowało o sukcesie. Mamy więc urokliwe krajobrazy, podlaską gwarę, fikcyjne miasteczko oraz wyraziste postacie. Największym plusem jest obsada.
Krzysztof Dzierma oraz Andrzej Beja-Zaborski ponownie świetnie wcielili się w swoje role. Tak nawiasem mówiąc obecnie nie wyobrażam sobie kogoś innego w roli proboszcza i komendanta. Mam jednak cichą nadzieję, że "U Pana Boga …" pozostanie dobrą, w porywach bardzo dobrą trylogią, która będzie bawić kolejne pokolenia.
Proszę czekać…