To się naprawdę dobrze ogląda i często trzyma w napięciu, co ważne, ale brak jakichś większych emocji, żebym dał wyżej. Zdjęcia Wolskiego przepiękne. 6+
Emocjonalnie wciąga i jest bardzo dobrze, ale trochę generyczność i rozciągnięty scenariusz miksują to wszystko. Kocham te koreańskie absurdy i humor. 6+
Setting i zabieg z chronologią są udane, ale to jest zwyczajnie źle i nieangażująco napisane, bez jakiejkolwiek pary w reżyserii. Końcówka to spory 'meh'. 3+
Zimny, wręcz surowy. Sporo opowiadania obrazem, ale nie zawsze w punkt. Palma za scenariusz jednak sporym niedopatrzeniem. Niemniej mocna rzecz. 6+
Po ekspozycji trzyma w napięciu jak jasna cholera. Aż serce się raduje, kiedy gatunek podnosi się z kolan i dostarcza takie piękne filmy.
Zabiegi reżyserskie i formalne są niezwykle silną stroną. Idealny przykład dla tych, którzy dalej wierzą w mit "początków" filmów Hitcha o trzęsieniach ziemi.
Zabawny festiwal krwi, przemocy i kiczu rodem z najlepszych slasherów i post-slasherów. I sprawny filmowy metatekst. 7+
O jeden twist za daleko – szkoda więc, bo ta historia już zaczynała mieć sens. Sanchez fajnie ogrywa prawidła gatunku, ale nie wychodzi poza ogólne ramy.
Arrival spotyka The Thing? Kosztem tej niezbyt wciągającej ekspozycji rozwinąć wątek filozoficzny, a postaci lepiej rozpisać. Rozwiązania scenariuszowe w punkt.
Ciekawy plot i kilka scen działających naprawdę dobrze. Dużo pretensjonalności jakoś mnie odrzuca, szczególnie w drugiej połowie, włącznie z końcówką.
Proszę czekać…