hehhee:) Dobre:)
Tyle, że w drugi dzień świąt świętowałam urodziny przyjaciółki i nie w głowie mi było wybieranie się do kina, chociaż do IMAXU mam 5 km:)
Co do całej listy, cóż, niektóre pozycje dyskusyjne… Gran Torino, Zapaśnika, 9, Bękarty wojny – te filmy widziałam i faktycznie są b. dobre. Co do reszty to chcę obejrzeć Strażników, natomiast Slumdog i Obywatel Milk to filmy poprawne ale bez przesady, by nazywać je najlepszymi fimami roku.
A co do Avatara… na razie sie na niego nie wybieram i nie wiem czy w ogóle pójdę. Film zrobiony dla efektów, a bez fabuły może dziś jest interesujący, ale za 10-20 lat będzie śmieszył. Aby film mógł zostać pozycja kultową nie wystarczą dobre efekty specjalne, bo tu ciągle poprzeczka idzie w górę. Coś co dziś zaskakuje, za parę lat może śmieszyć – przypomnijcie sobie jakieś stare Godzille albo King-Kongi. Raczej nikt się nie zachwyca świetnymi, na owe czasy, efektami…
[edit] Dystrykt 9 też bez wielkich rewelacji
> Trophy o 2009-12-30 20:10 napisał:
> Skoro większość osób tak nienawidzi jej nowej płyty, to
> wątpię żeby się na niej dorobiła wielkiego majątku.
To nie tak:) większość ludzi słucha byle czego, ogląda byle co i podnieca się byle czym. Stąd popularność durnych seriali, słabych filmów, łatwej i lekkiej muzyki i programów typu Taniec z gwiazdami. I to byle co się łatwo sprzedaje. I taka nowa Chylińska świetnie się sprzedaje w tej chwili: to co robi jest słabiutką, byle jaką muzyczką, a jej nowy image dużo bardziej odpowiada gustom mało wymagającej większości.
oooo kolejna głęboka wypowiedź….
> dannyXXX o 2009-12-28 11:45 napisał:
> Jak spiewal Kazik: WSZYSCY ARTYSCI TO PROSTYTUTKI.Chylinská witamy w tym
> zaszczytnym gronie.
Niestety muszę się z kolega Dannym zgodzić. Czemu niestety? Bo Chylińska kiedyś bardzo lubiłam, podał mi się jej głos, teksty piosenki.
I o ile w zmianach nie widzę nic złego to pod jednym warunkiem: nie mogą to być zmiany na gorsze…
A Chylińska jako artystka zmieniła się na gorsze. Muzyka – wybaczcie – ale co to ma być? Toż to nie jest nawet jakiś porządny elektroniczny kawałek, takie pierdy to może Mandaryna sobie pod prysznicem śpiewać… Co do wyglądu: owszem miło, że zeszczuplała i że chce być bardziej kobieca, ale niestety wygląda jak parodia kobiecości, te jej połączenie różu z czarnym średnio fajnie wygląda. Kicz, po prostu kicz. Teraz tylko jej barkuje w tańcu z gwiazdami…
brawo…
Z najlepszych filmów proponowanych przez Ciebie widziałam jedynie Bękarty i Antychrysta, obydwa bardzo mi przypadły do gustu i spokojnie mogę je określić jako jedne z lepszych tego roku. Dorzuciłabym jeszcze Wojnę polsko-ruską, która przy drugim obejrzeniu spodobała mi się chyba bardziej niż za pierwszym razem.
Niestety jak spojrzałam w obejrzane przeze mnie filmy z premiera w tym roku to nie za wiele ich było… widać więcej starych pozycji oglądałam… znowu będę musiała nadrabiać…
Zgadzam sie z Janą. Dla mnie takie tradycje to żadne tradycje.
Pozdrawiam wszystkich i zdrowych, i wesołych świąt życzę.
> paleczka1993 o 2009-12-16 18:55 napisał:
> Raczej teraz juz komedia, ale czy tak czy tak i tak kapitalna ;p.
A niby czemu teraz komedia?
AlienK: a wyśmiewaj sobie ile chcesz, nie robią na mnie takie rzeczy większego wrażenia:)
Zapewniam Cię natomiast, że daleka jestem od histerii w ocenianiu sagi. Zadziwia mnie po prostu i pojąć tego nie potrafię, jak to się dzieje, że tak źle napisana książka odnosi taki sukces. A przeczytałam ją z zainteresowaniem jako nowinkę w temacie wampiryzmu, który (mniej więcej) był przedmiotem mojej pracy mgr. I może dlatego pojąć tego nie mogę jak pipa błyszcząca w słońcu może być następcą krwiożerczych istot ze Stokerowskim Draculą na czele.
Druga sprawa: przeczytaj sobie choćby parę rozdziałów książki, będziesz miał pojęcie o jakim banalnym języku mówię i będziesz wiedział co mam na myśli pisząc, że nawet ja, bez zacięcia literackiego, bez zdolności do pisania książek, mogłabym coś takiego napisać. Każdy (prawie każdy) mógłby coś takiego napisać. Na dal tylko nie wiem skąd taki sukces tego "dzieła":) Gdybym wiedziała jakie elementy połączyć, żeby sprzedać miliony książek, to dawno bym to zrobiła. I miałabym "bardzo głęboko" krytykę leżąc do góry brzuchem na plaży w Kankun:)
Vermin:
1: odpowiedziałam już to samo powyżej AlienK
2,3. Mimo wszystko uważam, że powinno się dyskutować w kwestii na temat której ma się jakieś pojecie. AlienK czepia się mojej krytyki, podczas gdy być może miałby inne zdanie (może nawet by mi przytaknął) gdyby wiedział z czego wynika moja krytyka tejże książki. Może sam stwierdziłby, że to słabo napisana opowiastka dla małolatów. Tego nie wiemy. Książki nie czytał, zdania na jej temat nie ma, ale krytykuje czyjeś zdanie, nie do końca wiadomo na jakiej podstawie… Inna sprawa, że kolega AlienK chyba adwokata nie potrzebuje… :)
4.Owszem to program amatorski, ale ja nie napisałam, że nie macie go robić. Napisałam, że jak dla mnie źle się go ogląda, bo amatorka w oczy kole. To jest moje zdanie i chyba mam do niego prawo? czy też może powinnam pochwalić Was jak większość? Przykro mi, ale tego nie zrobię. Na pewno macie wiele zapału, wiedzy i z pewnością w lepszych warunkach jesteście w stanie zrobić coś wartego obejrzenia, ale to jeszcze nie ten etap. Przynajmniej jak dla mnie.
5. Piszesz o wartościach sagi dla Meyer, a nie dla odbiorców. To, że dla niej to jest wartość to ja nie wątpię. Za takie pieniądze to chyba każdy podpisałby się jako autor, choćby to był gniot stulecia. Bo Meyer nie dość że ma kasę z książki, praw autorskich to jeszcze może napisać cokolwiek i jest niemalże pewne, że spotka się to z ogromnym zainteresowaniem (=kasą). Żyć nie umierać. Pytanie tylko jaką wartość ma taka książka dla czytelnika? Obawiam się, że taką jak pierwszy lepszy Harlequin…
Widzę, że przekonanie, iż te książki maja jakąkolwiek wartość (poza milionami na koncie Meyer) chyba wszędzie jest powszechne… Przykro mi, ale nie zgadzam się ze zdaniem, że to co się sprzedaje musi być dobre.
AlienK: nie twierdzę, że komentujesz książkę. Twierdzę natomiast, iż krytykujesz moją krytykę tej książki. Zabawne, że uważasz, iż Ty masz prawo do komentowania mojej krytyki, ale nie wiesz czy ona jest uzasadniona czy nie (bo książki nie czytałeś…). Innymi słowy Ty możesz krytykować czyjeś podejście (nie wiedząc z czego ono wynika), ale inni nie mają prawa czegoś krytykować (nawet jeśli mają ku temu powody). Dalsza dyskusja z Tobą na ten temat mogłaby mieć sens gdybyś książkę przeczytał, a tak to piszesz, ale nie wiesz o czym. A w dwie noce powieści żadnej nie napisałam jeszcze, ale uwierz mi, że w takim czasie potrafię napisać bardziej wartościowe rzeczy niż pani Meyer. Jeśli kiedykolwiek zdarzy Ci się przeczytać choćby 1 część sagi, to będziesz wiedział dlaczego tak twierdzę. To po prostu jest bardzo słabo napisana książka.
W tej sytuacji może warto, żebyś przeczytał, może byś wiedział skąd się bierze krytyka tejże książki. Poza tym jeśli się bierze udział w dyskusji to warto wiedzieć czego ona dotyczy…
Proszę czekać…