A ja wolę napisy nawet od lektora nie mówiąc już o syntezatorach. Lubie słyszeć co i jak mówi aktor, bo dla mnie intonacja tez jest ważna. Swoja droga tłumaczenia bywają różne, a jesli film jest po angielsku to też coś rozumiem, nawet bez napisów.
Syntezatory nie wiem kto wymyślił i po co. Być może z założenia są dla osób które maja problemy z wzrokiem.Ale bardziej prawdopodobne, że wymyślił je leniuch, któremu nie chce się czytać.
No coz takie masz podejście, Twoja sprawa. Dziwi mnie ono niezmiernie, ale cóż, nie mnie to komentować.
Film jest komedią, które przesłania (jak dla mnie) wcale mieć nie muszą. I jeśli ktoś chce się pośmiać a nie szukać morałów to polecam film jak najbardziej. Jak ktoś ma ochotę na przemyślenia to od tego są filmy obyczajowe dramaty itp.
A to że ludzie wychodzą z kina podczas seansu o niczym nie świadczy, co najwyżej o tym, że nie wiedzieli na jaki film idą. W sensie wybrali głupia komedię a spodziewali się obyczaju z przesłaniem, albo myśleli, że będzie horror a był dramat. Ponoć ludzi wychodzili z Antychrysta. I miałoby to świadczyć, że to słaby film? Może ludzie nie wiedzieli na co się wybierają…
oooooooooooo
no jestem w szoku
To American Pie miał przesłanie…??? no proszę. Nie wiem jak to się stało, ale nie dostrzegłam w tym filmie żadnego przesłania.
Jak dla mnie głupie komedie, maja być głupie, śmieszne i tyle. A doszukiwanie się w nich przesłania to jak szukanie go pod kapslem z soczku…
A czy głupkowata komedia w ogóle może mieć jakiś głębszy sens i przesłanie?
AAaaaa czyli film ma fabułę nie realistyczną ale optymistyczną, tak aby jak najwięcej osób go obejrzało. No w tej kwestii na pewno mogę się z Tobą zgodzić:)
Centralny: oj strasznie się denerwujesz tym filmem jakby było czym. A bluzgasz przy tym niemiłosiernie:) I naprawdę niepotrzebnie:)
Skoro lubisz głupkowate komedie to chyba powinnaś wiedzieć, że nie chodzi w nich o to aby miały przekaz…
Wiadomo że musiał się skończyć happy endem? A od kiedy to film musi się tak kończyć?
Niestety z przedmówczynią nie zgodzę się wcale. Film ten leciał w tv i miałam go oglądać do końca, ale nie dało się, po jakimś czasie zaczęliśmy grać w karty, a film oglądaliśmy jednym okiem. Nic przy tym nie straciliśmy, bo fabuła jest prościutka.
Komedia faktycznie toto żadna, scen zabawnych praktycznie nie ma. Być może to jest jakiś tam film obyczajowy, ale za stara jestem by oglądać amerykański niby obyczaj (który miał być komedią ale nie wyszło ?) o nastolatkach. Może jakbym miała z 10 lat mniej to by uszło, ale teraz to nie jest to film dla mnie.
Dodatkowo buzia chłoptaszka z "American Pie" to nie jest widok, który chce oglądać, bo talentu to on za grosz nie ma (albo w żadnej roli, która przypadłaby mi do gustu go nie widziałam)
A co do głównego bohatera – frajera, to nie mam żadnego instynktu, który włączałby mi pozytywne emocje w stosunku do takich życiowych nieudaczników. brrrrrr…. odrzuca mnie na 2 kilometry.
Nie polecam. 2/10
4/10 – Film ten bardzo polecała mi koleżanka, której opinie na temat filmu są na ogół podobne do moich. A tu taka pomyłka. Miał być klimat, intryga, operowanie światłocieniem i kolorami, gra kamery i mnóstwo innych zalet… cóż, ja nie znalazłam ich prawie wcale. Film mnie wynudził okrutnie, obejrzałam go w dwóch ratach, bo nie dało rady inaczej. Podobne zdanie do mojego ma tez chłopak koleżanki, i do dziś się śmiejemy, gdy ona nam coś poleca: "Czy to będzie dobry film czy taki jak ten "Kontrakt rysownika" zasrany?" :)
Proszę czekać…