@con_desiros Dla 2 rzeczy warto: wdzięku i talentu pani Melvis Santa Estevez oraz muzyki w noweli "Jazz session".
Istne arcydzieło. Przepiękna i ambitna rzecz. Scena mordu to czysta poezja.
Taniec makabryczny młodych, głupich hedonistów – chore ale kunsztowne warsztatowo kino.
Bardzo dobry (bezpruderyjny) sentymentalny erotyk z elementami autoironii. Piękne zmysłowe zdjęcia (z elementami porno) i świetnie dobrana muzyka. To "Emmanuelle" na miarę naszych czasów.
Zdjęcia do "Enter the Void" to mistrzostwo świata!
Takie filmowe bazgroły czyli czysty formalizm w nadmiarze.
Wizualnie to istne arcydzieło – śmiałe, bezkompromisowe, oszałamiające i nowatorskie! (niewiele filmów w dziejach może się z nim równać pod tym względem…)Po ponownym obejrzeniu stwierdzam, że jednak film nie jest za długi i nie nuży pod warunkiem, że pozwolimy się oddać jego hipnotyzującemu transowi i bez uprzedzenia czy oczekiwań wkroczymy w pustkę…
Człekokróliki w pokoju, poszatkowane dialogi i odgłosy publiki z offu…sorry, Dave, ale nie kupuję tego.
Sprawnie skrojona bandytierka i nic poza tym. Nie ma się czym zachwycać, bo film nie niesie żadnych głębszych treści. Zapętlona narracja jest zerżnięta od Tarra (Szatańskie Tango). Daleko mu do kunsztu chociażby z "Zagubionej Autostrady".
Zbyt teatralnie. Daleko do dobrego kina.
Proszę czekać…