Panie Perfik. Nie twierdzę, że Tarantino jest kiepskim reżyserem. Akurat nie jego się czepiałem. To tylko potwierdza pański dyletantyzm. Jeśli obejrzy Pan choć po 5 filmów każdego z wymienionych przeze mnie reżyserów
(proszę sobie poszukać na Google, które są najwyżej cenione przez krytykę lub widzów), to może zrozumie Pan dlaczego właśnie ich dodałem. To, że oglądał Pan jeden film jednego reżysera nie potwierdza chyba Pana wiedzy w tym zakresie. Na pańskim miejscu nie oponował bym tak mocno, tylko dlatego, że wydaje się panu, że atakuję Tarantino. Widzę, że stosuje Pan taktykę "wet za wet". Nie będę wymieniać, których reżyserów uważam za kiepskich, bo nie zamierzam nikogo obrażać. Liczę na inteligencję czytelników. Rzeczywiście Tarantino jest oryginalny, choć to balansuje na granicy dobrego smaku, a czasem ją dość mocno przekracza. Kicz miesza z finezją, doskonałe teksty okrasza wulgaryzmami,
parodiuje schematy, ale sam staje się ich więźniem. Po "Pulp fiction" niczym mnie nie zaskoczył. Nadal zgarnia kupę szmalcu za swoje projekty, ale robi to "metodą szokową", czyli więcej krwi, więcej ciał, więcej bluzgów, więcej kretyńskich rozmówek. To jest jakaś metoda i na pewno jest w tym oryginalny.
Co do "Śmierci w wenecji" to też nie uważam tego dzieła za szczyt osiągnięć tego reżysera.
Reżyserów tych wymieniłem, gdyż jak dotąd zostali oni pominięci. Zestawienia nie wziąłem z jakiejś wyszukiwarki,
czy rankingu, zresztą celowo nie podałem, którego z nich uważam za najlepszego, bo po co.
Tych reżyserów po prostu cenię i nie oczekuję, aby ktoś bił mi za to brawo. Uważam, że jeśli ktoś jest naprawdę
inteligentny i trochę pożył na tym świecie dopatrzy się w tych filmach filmowego geniuszu ich twórców, a przy okazji wyniesie coś dla siebie, a może znajdzie odpowiedzi na nurtujące go pytania. Niektóre z tych filmów są bardzo trudne,
to fakt, bo niektóre ich części są "sennymi tworami" jak u Lyncha, czy przedstawiane z subiektywnego punktu widzenia ich bohaterów. Jeśli kogoś znudziły już przemoc, strzelaniny, wybuchy, pogonie i przerost formy nad treścią, to
może się odważy włączyć te "smętne filmy", które niestety nie wyglądają jak kadry z filmów Tarantino.
Prawdziwe ich piękno może odkryć tylko wrażliwy i inteligentny widz, który ma spore doświadczenie życiowe
i szeroką wiedzę humanistyczną. Nie da się ukryć, że robili to inteligentni ludzie, a interpretację pozostawili
tym, którym nie obce są problemy zawarte w ich filmach.
Co zaś się tyczy rankingów, to może są one przydatne dla ludzi, którzy nie oglądają sporo filmów i chcieli by
mieć rozeznanie na co warto zwrócić uwagę. Nie przykładam do nich żadnego znaczenia, tak jak do rankingów
filmowych. Na koniec przepraszam, jeśli kogoś obraziłem, ale temat brzmi "najlepsi i najoryginalniejsi", a nie
"kiepscy i komercyjni". A panu Perfikowi polecam trochę więcej opanowania i obejrzenia reszty filmów reżyserów,
których wymieniłem. Przeczytał Pan pierwszą stronę jakiejś książki i na podstawie tego chce Pan recenzować
całość dzieła i wydawać opinię. A może Pan wie, co autor miał na myśli po pierwszej stronie?
W każdym razie ja nie jestem jasnowidzem.
Na koniec posłużę się pewnym porównaniem: Himalaista, który zdobył już jakiś górski ośmiotysięcznik nie
będzie miał motywacji do wchodzenia na Giewont, a niedzielny turysta nie będzie się wspinał na Zawrat w Tatrach.
Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć lub się przygotować.
Nie ma sprawy. Wystarczą podziękowania. Mnie też ludzie pomogli niejeden raz. A choć czasy wydają się
być ciężkie, to zawsze znajdą się osoby, którym dawanie daje tyle przyjemności, ile branie.
Zresztą każdy z nas chce być dobry i taką opinię o sobie utrzymuje w swej
świadomości, a to, że taką postawę przejawia tylko czasami i to tylko do niektórych osób…
cóż… taka jest ludzka natura, a ja nie jestem lepszy i też tylko czasem miewam "ludzkie odruchy".
Najpierw jesteśmy zwierzętami, a dopiero potem ludźmi. Instynkt i ego są silniejsze
od zachowań społecznych i do tego trzeba się przyzwyczaić. Nikt z nas nie jest święty,
ale czasem wystarczy odrobina dobrej woli, aby kogoś uszczęśliwić :-)
Może zacznę od tego, że jak widzę, co tu wypisują to nie wiem czy mam się śmiać, składać kondolencje, czy
doradzać zmianę wypożyczalni. Nie będę wymieniał nikogo – ci którzy przemielili wszystkich wymienionych
reżyserów i tak wiedzą o kogo chodzi. Jak mówią "o gustach się nie dyskutuje". Chciałbym podać tych
reżyserów, których dotąd jeszcze nie wymieniono, a o których zapominać nie wypada.
Może nie wszystkie ich filmy są odkrywcze, czy oryginalne, ale do dnia dzisiejszego zaliczają się oni do grona eksperymentatorów i wizjonerów kina, po których śladach kroczy dzisiejsza czołówka. Nie są łatwi w odbiorze,
a ich filmy nie obfitują w efekty specjalne. Poruszają za to ważkie problemy egzystencjalne, psychologiczne
i społeczne, badając przy tym kondycję człowieka i starając się stawiać pytania, na które odpowiedzi
do wyciągnięcia pozostawiają inteligencji widza, zamiast łasić się na szkolny dydaktyzm i moralizatorstwo.
Pozostawiają na celuloidzie swoisty metafizyczny portret współczesnego "homo sapiens" ukazując go
bez cienia fałszu w tak iluzorycznym przecież świecie pozorów i kłamstw. Sami pozostając w cieniu
i zachowując dystans do swych bohaterów pozwalają nam zrozumieć prawdę nie tylko o obejrzanej
przez nas opowieści, ale też o nas samych.
W kolejności alfabetycznej (imiennej) są to:
- Akira Kurosawa
- Eric Rohmer
- Federico Fellini
- Francois Truffaut
- Ingmar Bergman
- Jean-Luc Godard
- Krzysztof Kieślowski
- Krzysztof Zanussi
- Michelangelo Antonioni
- Orson Welles
- Wojciech Jerzy Has
Film jest na "Osiołku". Wystarczy wpisać "Made in heaven 1987 Alan Rudolph". Wersja jest w 2 częściach.
Co do filmu na DVD, to chyba w Polsce nie ma. W wypożyczalni prędzej będzie na kasecie VHS, niż na DVD.
Dzięki za zainteresowanie. Chodzi mi jednak o to czy ktoś oglądał wersję 125 minut i umie powiedzieć,
czy rozprawa w sądzie toczy się tylko na końcu, czy jest jeszcze jakaś scena w połowie filmu
i o co chodzi z młodszą siostrą żony głównego bohatera, która oskarża go o próbę gwałtu. Ta osoba
pojawia się na samym końcu filmu podczas rozprawy, a nie ma jej wcześniej w filmie. Wydaje mi się,
że powinna być z nią choć jedna scena przed rozprawą, aby słowa tej osoby mógł zweryfikować
podczas rozprawy rozwodowej widz. Czy po prostu Wajda tak nieudolnie posklejał ten film.
Proszę bardzo! Cieszę się, że mogłem pomóc. Wiem jak to jest, gdy nie zna się żadnych szczegółów.
Mam problem z taką jedną piosenką i czekam aż usłyszę ją w jakimś radiu. Potrafię zagwizdać refren.
Męczy mnie ona już kilka lat, ale się nie poddaję, bo podobny problem miałem z jeszcze 2 utworami
i dopiero po latach ustaliłem autorów i tytuły utworów. Przepraszam za to wtrącenie, ale chciałem
podtrzymać na duchu tych, którzy już stracili nadzieję na odnalezienie zagubionego w meandrach
pamięci filmu czy piosenki. Mój przykład jest tego najlepszych dowodem. Serdecznie pozdrawiam.
Szanowny panie Marokaro!
Nie wiem, czy dobrze zgaduję, ale z tego, co Pan tu opisuje wynika, że chodzi o film
"Made in heaven" (1987) z Kelly McGillis i Timothy Huttonem w rolach głównych.
Link do tego filmu jest tutaj:
http://www.imdb.com/title/tt0093467/
Oczywiście mogę się mylić, ale niech Pan poczyta opisy tego filmu na IMDB.Com.
Pamiętam, że bohaterowie zostają rozdzieleni i dostają drugą szansę na znalezieniem siebie
przed upływem 30 urodzin, ale ich dusze zostają zesłane w innych wcieleniach. Kilka razy
są obok siebie, ale nie potrafią dostrzec w sobie rozpoznać swej drugiej połówki. Dopiero
w dniu kiedy upływa termin, mijają się na skrzyżowaniu jakiegoś ruchliwego miasta,
instynktownie się odwracają i odnajdują. Pewnie namieszałem, bo oglądałem ten film
wieki temu. Pamiętam jednak, że bardzo mi się wtedy podobał. Naprawdę piękna baśń.
Mam nadzieję, że ten opis coś Panu podpowie. Pozdrawiam serdecznie.
Marek
Dzień dobry!
Mam pytanie dotyczące filmu "Bez znieczulenia" Andrzeja Wajdy.
Oglądałem go na programie "Kino Polska". Długość jego trwania wynosi 109 minut.
Pytanie brzmi – czy jest to jakaś okrojona wersja, bo na filmpolski.pl jest podana długość 125 minut,
a na imdb.com nawet 131 minut. Czy nie jest to jakaś ocenzurowana przez PRL-owska wersja?
W pewnym momencie filmu aż narzuca się pytanie co było na pierwszej rozprawie, gdy
główny bohater wspomina o niej. Poza tym na filmpolski.pl jest kadr z filmu Dałkowskiej i Stuhra,
którego nie ma w filmie. Czy to możliwe, że są takie rozbieżności przy podawaniu długości filmu,
czy rzeczywiście to jakaś krótsza wersja? Czy mam do czynienia z ocenzurowaną wersją? Z góry
dziękuję za pomoc, choć nie łudzę się, że mam duże szanse na odpowiedź. Może jest tu jednak ktoś,
kto zgłębia "kino moralnego niepokoju" i tak jak ja odczuwa niepokój związany z brakującymi minutami:-)
Nie wiem, w jakim jesteś wieku, ale jeśli naprawdę chcesz, aby po obejrzeniu, film zostawiał cię z egzystencjalnym pytaniem skierowanym także do ciebie, to polecam kino polskich reżyserów jak Krzysztof Kieślowski,
Krzysztof Zanussi, Janusz Kijowski – "Indeks"(1977) i "Kung-fu" (1979), Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Krzysztof Krauze, Feliks Falk, Ryszard Bugajski – "Przesłuchanie" (1982). Odwiedź stronę IMDB.com wpisz nazwisko jakiegoś z wymienionych reżyserów i wybieraj najwyżej oceniane filmy. Polecałbym jednak oglądanie ich po osiągnięciu 18 roku życia, gdyż tematy tam ptrzedstawiane można lepiej zrozumieć, im jest się starszym i bardziej doświadczonym przez życie. Ponieważ większość z tych filmów mówi o PRL-u, ważne jest też w niektórych filmach rozumienie realiów tamtego okresu historycznego i kontekstów społecznych w tamtych czasach. Pomimo tego gorąco zachęcam do zapoznania się
z tymi polskimi geniuszami kinematografii polskiej i postawami prezentowanymi przez głównych bohaterów ich dramatów.
Polecałbym filmy luźno związane z tym tematem. Opowiadają o zagubieniem w świecie i mogą otworzyć szerzej
poglądy na pewne sprawy.
Barwy ochronne (1977) – zagubienie w świecie reguł dorosłych – idealizm oraz młodzieńcze dążenie do prawdy kontra realia życia oraz konformizm dorosłych, czyli jak tracimy złudzenia i stajemy się tymi, przeciwko, którym się buntujemy
Lost in translation (2003) – zagubieni w Tokyo Amerykanie – podstarzały 55 aktor i 20 letnia żona fotografa – odkrywają w sobie pokrewieństwo dusz i uczucie, które silnie ich łączy emocjonalnie, wbrew logice, różnicy wieku i odmienności życiowych doświadczeń – bardzo subtelne kino dla doświadczonych kinomanów, którzy umieją dostrzec
różnice kulturowe, kontekst rozmowy i dopowiedzieć to, co niewypowiedziane między słowami.
Pręgi (2004) – historia chłopca wychowywanego tylko przez ojca, który maltretował go w dzieciństwie
i niemożność odnalezienia się w dorosłym życiu – dziecko przechodząc ścieżkę zdrowia zafundowaną mu przez
tatusia z przerażeniem odkrywa, że wbrew wszelkim wysiłkom staje się dokładnie takim samym sadystą jak ojciec;
lekarstwem na jego rozterki i życiowe upadki staje się inna istota, która także ciężko doświadczyła edukacji
rodzicielskiej.
Samotari (2002) – zagubieni samotni Czesi nieszczęśliwi nawet wtedy, gdy łączą się w pary, czyli pogoń za nieistniejącym wiecznym szczęściem, czy raczej przyspieszony kurs dojrzewania i brania odpowiedzialności
za swoje czyny
Trainspotting (1996) – narkoman, który zagubiony we współczenym świecie nieoczekiwanie odnajduje
przyjaźń, miłość i sens życia.
Walk to remember (1999) – bardzo sentymentalna opowieść o dwóch zagubionych duszach – bezkompromisowej
córce pastora oraz miejscowym przystojniaku – lekkoduchu, który w ramach kary musi zagrać w sztuce teatralnej
wystawianej w szkole i w ten sposób zakochuje się w osobie, którą dotąd traktował jak powietrze – dla ludzi wrażliwych
Wonder boys (1999) – młody gniewny z aspiracjami pisarskimi i niezwykle bujną fantazją nie wie co dalej ze sobą
robić, czyli typowy problem wyboru życiowej drogi i frustracja związana z procesem jego dokonania
Proszę czekać…