Niestety mało jest ludzi, którzy potrafią "obiektywnie oceniać" filmy. Wiem, śmiesznie to brzmi, ale większość z nas ocenia je pod kątem własnych odczuć, emocji, a nie patrząc obiektywnie czy gra aktorska jest dobra (mimo że nie lubimy jakiegoś aktora), czy fabuła jest ciekawa (też każdy ma własne upodobania), itp.
A co do tego wpisu z fw to ewidentnie pisał to jakiś buc, ale całkiem elokwentny.
I oczywiście zgadzam się z Quagmirem. :)
> Beznickowy o 2011-11-09 23:45 napisał:
> Eric jest obok.
No właśnie, to też mnie trochę zniechęca, bo jak nie ten, to inny. I już trochę odczuwam telenowelę. :)
> Nie przejmuj się Trophy :*
:*
A ja przyznam się, że nie dobrnęłam do końca 1 sezonu. Generalnie serial nie jest zły – mroczny, ma dobrych bohaterów, specyficzną atmosferę – ale po prostu nie zachęca mnie fakt, że na pierwszym planie jest miłość Sookie i Billa. Nie mówię, że zajeżdża mi "Zmierzchem", ale jednak nie do końca mnie to przekonuje.
Nathan byłby świetny jakby został, ale niestety musieli wymyślić jakąś głupią wymówkę czemu go nie ma i wcisnęli widzom, że gra w ruletkę w Vegas.
> Brak mi słów
Właśnie widzę ;-)
> Rewelacyjna jest także sekwencja snu, podczas której David próbuje przezwyciężyć
> dawne traumy i uświadamia sobie, że tym, czego boi się najbardziej jest on sam.
Bardzo podobał mi się ten sen. Najlepszy w całym serialu, kiedy okazuje się, że pod czerwonym kapturem jest sam David. Tutaj wielkie owacje dla Michaela C. Hall za aktorstwo!
> Do tego po śmierci Nate’a obserwowaliśmy go jako ducha, bardzo zgorzkniałego
> (może oprócz rozmowy z Claire z poprzedniego, podobnego do ojca. W śnie Brendy
> Nate jednak daje wyraz swojej miłości do nowo narodzonego dziecka. To kolejna
> jedna z wielu naprawdę bardzo emocjonalnych scen odcinka.
Ciekawie to zrobili. Nate w wyobrażeniach Brendy był sarkastyczny i niemiły, ale do czasu jak pojawia się on i duch Seniora i okazuje miłość dziecku. Od tego momentu Brenda ma łatwiejszą drogę do szczęśliwszego życia.
> Niejako koniec zapowiada
> kilku sekundowa sekwencja z Nate’em śpiewającym "I Just Want to Celebrate".
Ta przyśpiewka jest genialna.
- http://www.youtube.com/watch?v=YzeAlXfFOl8
Oni tam sobie o nim gadają przy stole, wznoszą toast (też świetna scena), a on świetne się bawi.
> Później następuje pożegnanie Claire z matką, z którą w końcu się godzi i
> Davidem. Następnie dziewczyna wsiada w auto i odjeżdża…
Chciałeś żeby odjechała to odjechała, z tym że nie w limonkowym karawanie. ;)
Podoba mi się takie "optymistyczne" zakończenie. Claire dożyła ponad 100 lat i ożeniła się z Tedem.
A Brenda została dosłownie zagadana na śmierć przez Billy’ego.
Na co warto zwrócić uwagę, to że przy śmierci Ruth pojawia się uśmiechający się Nate, a przy śmierci Davida widzimy młodego Keitha.
> Myślę, że o lepszym zakończeniu tej niezwykłej serii nie można było nawet śnić.
Otóż to.
Po prostu:
Everything.
Everyone.
Everywhere.
Ends.
Lepszego serialu nie ma. Nawet "Przyjaciół" przebił jak dla mnie. A myślałam, że to serial mojego życia, a jednak nie.
Mnie za to w ogóle nie śmieszą odcinki z Waldkiem. Bez niego, to znacznie lepszy serial.
Nawet śmieszny – Pokazuje Hollywood w taki sposób, że odechciewa się tam jechać.
Połączenie brytyjskiego i amerykańskiego humoru nie wyszło najgorzej, aczkolwiek czegoś jeszcze brakuje.
Bardzo dobry pomysł w obsadzeniu Matta LeBlanca do roli… Matta LeBlanca.
Będę oglądać, ale oczekuję poprawy w 2 sezonie.
http://fdb.pl/faq163,Tytu%C5%82,oryginalny.html
Pojawił się nowy zapis odnośnie braku tytułu odcinka.
“UWAGA!
Jeżeli odcinek nie posiada tytułu, to w okienku tytuł oryginalny wpisujemy słowo "Odcinek", zaś okienko tytuł polski pozostawiamy puste."
A, to chyba że tak :)
Proszę czekać…