@dawidek98
Dno totalne!!! Co to ma być?! Słabizna i infantylizm – dobre jedynie dla przedszkolaków i wczesnej podstawówki.
Obejrzałem ten film w wersji 5,5-godzinnej. Ingmar Bergman to najlepszy reżyser jakiego Szwecja miała. Tworzył same arcydzieła, zaczepiste wyczucie kamerą, zdjęcia, montaż i muzyka. Zasłużenie ten film dostał Oscara za najlepszą produkcję nieanglojęzyczną. W tym obrazie jest po prostu wszystko: miłość, nienawiść, zazdrość, inna rasa ludzka, kultura, religia, pojednanie, żałoba, odpowiedzialność za swoje czyny. Takie rzeczy można jeść bez końca. To dzięki niemu Max Von Sydow wybił się do Stanów Zjednoczonych – jak zasiadam do jego filmu to zdecydowanie mogę mieć pewność, że będę miał 100% satysfakcji. Aktorzy mimo, że nieznani dali z siebie wszystko. Polecam i do ulu. 10+/10
Akira Kurosawa to fenomen, geniusz światowej kinematografii. Wszystkie jego filmy mi się w 100% podobały. Do tego Toshiro Mifune – najlepszy aktor, jakiego Japonia kiedykolwiek miała. W samych hitach grał, nawet po współpracy z Kurosawą zagrał tytułową rolę w Shogunie. A co do fabuły – jest bardzo ciekawa, przynajmniej nie obraża szpitali i ośrodków zdrowia w przeciwieństwie do naszego rodzimego "Botoksu". Chylę czoła, Akiro. Niech pamięć o Tobie nigdy nie zginie.
Oglądałem po raz trzeci – i jak dla mnie jest jeszcze lepszy od Siedmiu Samurajów. Akira Kurosawa miał przeogromny talent do kręcenia filmów – ubóstwiam kino japońskie, zwłaszcza w jego wydaniu. Podoba mi się gra aktorska, kostiumy, sceny walk, trochę brutalny ale takie są realia XVI-wiecznej Japonii – Tatsuya Nakadai wręcz w roli życia. Arcydzieło! Szkoda, że nie dostał więcej Oscarów. Bardzo smutna i przygnębiająca produkcja, no ale tacy ludzie są wobec siebie i mają w genach zło wyrządzane drugiemu człowiekowi, a zarazem ciągłe walki o ziemię, pieniądze, bogactwa czy w końcu o jadło i trunek. Pięknie to zostało pokazane właśnie w "Ranie". Nie wykluczam wcale ponownego obejrzenia tej cudownej, rzekłbym wręcz niesamowitej produkcji. Najlepszy film 1985 roku według mnie!
Z Andrzeja Wajdy bardziej podobały mi się Kanał, Człowiek z Marmuru czy z Żelaza. Ale i w tym filmie dostrzegłem pozytywy, którymi są: wyśmienite aktorstwo, genialna muzyka czy ukazanie XIX-wiecznej Łodzi. Tylko, co z tego skoro film jest nudny przez cały czas. Nic się nie dzieje – tylko bohaterowie gadają i gadają. Nawet ukazanie budowy fabryk przemysłu włókienniczego został ukazany jak na mój gust fatalnie. Trudno ten film nazwać sknoconym. Cieszę się, że nie dostał Oscara ten film, bo dużo wyżej sobie cenię Romana Polańskiego jako reżysera.
Mówią, że Terminator był przełomem, a Arnold Schwarzenegger w mojej świadomości zaistniał już Conanem Barbarzyńcą. Muzyka była piękna, polecam każdemu wielbicielowi fantasy.
Moda na remake’i trwa – co gorsza wszyscy żerują w obrzydliwy i niesmaczny sposób na tym, co już jest sprawdzone. Grzech porównywać gówno do miodu z 1990 roku.
Amator zatoczył krąg. Powrócił do początku. Pytanie zatem brzmi – wygrał czy się poddał? W pewnej scenie amator twierdzi, że nie wie o co chodzi w tym zasranym życiu. Zatem jeśli to już wie i jeśli jest to w tamtym momencie ważniejsze od wszystkiego innego to następuje paradoks. Z jednej strony nie wytrzymuje wielkości ciężaru jaki na niego spada, a z drugiej powraca do drugiej istotnej w jego życiu sprawy – czyli rodziny.
Kapitalne kino. Normalnie samo życie.
Jeden z lepszych filmów Zanussiego.
Proszę czekać…