@miodzik
Jak widać, nie wszystkie dzieci od tychże odstraszył.
8/10 – Z perspektywy Polaka (wychowanego na rodzimej produkcji o wojnie) oczekującego czarno-białych postaw bohaterów ten film wyda się mało "historyczny". Ze skrajnej perspektywy Duńczyka obraz będzie świetny, co zresztą potwierdza entuzjastyczne przyjęcie go w Danii. Jednak z jakiej by perspektywy nie patrzeć na ten film, nie sposób nie docenić znakomitej reżyserii, wspaniałych zdjęć, ale przede wszystkim świetnych kreacji nie tylko głównych bohaterów – mój faworyt to Mads Mikkelsen (Cytryna), który zagrał tak, że niemal cierpiałem razem z nim. Trzeba zdać sobie sprawę – moim zdaniem – z dwóch rzeczy zanim się zacznie krytycznie patrzeć na dokonania tych dwóch bohaterów duńskiego ruchu oporu. Jedna to fakt, że Niemcy zachowywali się jednak trochę inaczej w okupowanych krajach typu Dania (czy np. Holandia) – tam poza Żydami byli bowiem głównie Aryjczycy (stąd tylu duńskich nazistów), a więc dla Niemców nie byli z definicji podludźmi, jak to miało miejsce chociażby w Polsce, czy ogólniej w krajach słowiańskich. A druga sprawa to oczywiście fakt, że ludzie nie są tylko dobrzy albo tylko źli – są najczęściej trochę i tacy, i tacy – nawet jednostkom wybitnym zdarzają się niewybitne zachowania. To, że duńskie kino (nie tylko zresztą ono) stać na "odbrązowienie" niektórych mitów zasługuje na uwagę – to, że naszego na to samo nie stać, to już inna sprawa. Może w dobie kryzysu jakichkolwiek autorytetów na naszej scenie, to po prostu nie czas na takie kino.
Kolega @Vivaldi ma rację, ten opis wygląda jak wrzucony w jakiś translator, bez znajomości gramatyki i innego znaczenia poszczególnych słów, a przesłanie filmu i motywy Setha w ogóle są inne. O spojlerach nie wspomnę.
Myślę, że nie tylko miłośnicy Jima – każdy kto na kino patrzy jak na sztukę doceni ten obraz. Co do muzyki to jest to japońska (a jakże!) grupa Boris, która jest o tyle ciekawa, że na każdym z wydanych albumów gra w innym gatunku muzycznym – poczynając od psychodelicznego rocka, poprzez stoner metal, sludge metal, noise, ambient na tradycyjnym rocku kończąc.
PS. "Kto się ma za lepszego od innych, niech idzie na cmentarz. Tam pojmie ile warte jest życie. Tyle co garstka pyłu".
Nie mogłem się powstrzymać i pierwsze 12 stron przeczytałem w robocie – mogę sobie na to pozwolić. Jest nieźle, bo tylko Chipa kiedyś czytałem strona po stronie jak leci :) I teraz mi się to zdarza drugi raz w przypadku "gazety". To co przeczytałem, czyli "słowo wstępne" (bardzo zachęcające i obiecujące na przyszłość), kronikę (czyli takie tam bieżące wydarzenia) oraz świetny art. pt. "Czym jest dziś kinofilia?", sprawiły, że prawie na pewno kupie kolejny nr – tylko nie wiadomo kiedy to będzie ;) Dobra, tyle relacji "na żywo" – już dotarłem do chałupy, to czytam resztę :)
PS. Wspominają w tym art., który przeczytałem o Imdb i drugim pod względem "wielkości" na świecie FW, a o "nas" już nic, ale w końcu nie przeczytałem całego pisma, więc mają jeszcze szansę :)
Ja wybrałem się paradoksalnie na wieś (CH Janki to najbliższy mi Empik). Pierwsze wrażenia: papier lichutki (okładka z tych co to paluchy zostają), były tylko 2 egz. – oba lekko uszkodzone, wziąłem ten z całym Rutgerem z tyłu (ten drugi był ciachnięty na pół jakby ktoś używał go jako podkładki pod cięcie tapety), cena nie jest promocyjna, a co do zawartości to wieczorem się dopiero zagłębię, z grubsza wygląda nieźle, jest nawet krzyżówka (branżowa;/).
"Gdzie można kupić EKRANy?
Nasze pismo dostępne jest w sieci salonów EMPiK oraz:
w Krakowie – w Kinie Pod Baranami, kinie Agrafka, kinie Kijów i kinie Mikro,
w Warszawie – w Kinie Muranów i Kinie Iluzjon."
No to czas na zakupy :)
de gustibus non est disputandum – ja na ten przykład uważam, że najlepszym filmem wojennym jest "Powrót Króla" z trylogii Władca Pierścieni. Kontekst bowiem jest IMHO mniej istotny, niż sama esencja dramatu.
Taa… znamienna jest też opinia Mike’a Morley’a na imdb: "This is defiantly one to avoid if you value your time. It is 1 hour and 30 minutes I will never get back. Even Alan Smithee wouldn’t want to put his name to this". :)
O tak, jak mogłem nie pomyśleć o Melu, genialnym "jego" Martym Feldmanie, szczególnie w roli Igora, ale i świetnym Zero Mostelu w "Producentach", o Wilderze nie wspomnę. Mnie się jednak bardzo podoba "Smród życia" i facet, który gra oszałamiająco wariata prześladującego Mela przez cały film – gość zagrał brawurowo.
Proszę czekać…