Thierry jest jak zaginiony bohater filmu
Wolny dzień Ferrisa Buellera Johna Hughesa, przypadkowo teleportowany do liceum po drugiej stronie Atlantyku. Krnąbrny zgrywus realizuje swój niewątpliwy potencjał w sztubackich próbach wysadzenia szkolnego profesora z rowerowego siodełka. Jego tumiwisizm pozwala mu trwonić energię na rzeczy pozornie nieistotne. Azymut dla tych chaotycznych ruchów wyznacza dopiero delikatna Roselyne, która tembrem swojego głosu i przeszywającym świstem bata rozstawia po klatce drapieżne lwice. W tym osobliwym, inspirowanym biografią tresera dzikich kotów
Thierry’ego Le Portiera, "portrecie artysty z czasów młodości" (przypadającej na burzliwe lata 80.) jak echo pobrzmiewają słowa
Paula Éluarda: Najkrótszą drogą z jednego punktu do drugiego nie jest linia prosta, ale sen.