Aktywność

Cztery noce z Anną (2008)

OK – Na kolana nie powala, tak samo jak pozostałe filmy nominowane do tegorocznego Orła. Postawię chyba go na równi z "33 scenami z życia". A sam film można powiedzieć za bardzo "kameralny". Za mało dialogów, a by się przydały, bo w filmie dużo się dzieje, a nie mamy żadnego odniesienia bohaterów do danych zdarzeń, nie wiemy co czują, myślą. Pojawiło się wiele nużących momentów, kiedy główny bohater kręcił się po ciemnym mieszkaniu lub siedział w ciszy. Na szczęście mamy tutaj bardzo dobre nastrojowe zdjęcia Sikory i muzykę Lorenca.

6/10

Powrót (2003)

Mistrzostwo – Półtora godziny pełnego skupienia. Niby przedstawiona historia to nic nadzwyczajnego, a ogląda się niezwykle, wprost magicznie. Masa pytań bez odpowiedzi, masa symboli, masa ukrytych przesłań. Sam reżyser Zwiagincew niewiele mówił na temat tego obrazu, nie ujawnia swoich interpretacji. Daje nam duże pole do popisu, sami musimy przyjąć i ułożyć tą historię. Każda scena praktycznie uwalnia w nas jakieś emocje. I do tego nieziemskie zdjęcia, te długie, powolne sekwencje (prawie jak u Tarkowskiego), cicha, bardzo nastrojowa muzyka i aktorstwo na wysoki poziome Ławronienka jako ojca. Warto zwrócić uwagę na to, że ani razu nie pada imię czy jakiś pseudonim ojca. Synowie (a właściwie jeden syn – Andrey) zwracają się do niego bardzo oficjalnie. Można by się pokusić o interpretacje, że to symbol Boga.

Wielkie kino. Bez dwóch zdań.

10/10

Ciekawy przypadek Benjamina Buttona (2008)

Niezły – Aż taki tragiczny jak wszyscy piszą nie jest… Brakuje co prawda wyrazistości, wnętrza, charakteru. Ale jest to ładnie zatuszowane bardzo dobrymi zdjęciami, muzyką i szeregiem innych elementów, które składają się na doskonałość wizualną obrazu. Sama historia mnie może aż tak mocno nie wciągnęła, ale nawet nie wiedziałem kiedy minęły te dwie i pół godziny. Można się czepiać zapożyczania elementów z innych obrazów (m.in. "Gumpa" czy "Pamiętnika") czy niespójności w narracji, ale przymknę oko i będę się cieszył tym co obejrzałem – filmem, idącym w dobrym kierunku.

Oby tak dalej Fincher!!

7/10

Ja, Irena i ja (2000)

Nie wyszło… – Chyba pierwszy film z Carreyem, który mnie nie śmieszył, ale mocno irytował i drażnił.
Duże braki w scenariuszu i wymuszone dialogi, nawet jak na durnowatą hollywoodzką komedyjkę. Choć były małe przebłyski i śmieszne momenty. Nie ukrywam…

3/10

Motylek (1973)

Kolejny rewelacyjny film Schaffnera – Znakomity film oparty na faktach o chęci bycia wolnym i prawdziwej przyjaźni. Bez żadnych upiększeń, ze szczyptą humoru ("- Jak znalazłeś się w więzieniu? – Po znajomości" czy sceny łapania krokodyla i nastawiania złamanej nogi Louisa), a nawet momentami przerażający. Historia bardzo przejrzysta, prosta, a wszystko opowiedziane bez grama przynużenia. Genialne popisy dwójki równie genialnych aktorów – Hoffmana i McQueen. Na dzień dzisiejszy rolę tego drugiego w "Motylku" uważam za najciekawszą w jego dorobku (żadnych nagród!?). Dustin także stworzył niezłą kreację osoby, która nie chce ryzykować i prowadzić "spokojne życie", ale nie lśnił aż tak bardzo jak Steve. Jedyne do czego mogę się przyczepić to charakteryzacja głównie McQueena pod koniec filmu (te siwe włosy itd).

8/10

Oni walczyli za ojczyznę (1975)

Solidne kino! – Kolejny film z serii "Klasyki kina Radzieckiego". Początek bardzo lekki – żołnierze żartują, prowadzą dyskusje, podrywają dziewuchy, kąpią się w jeziorze. Po jakiś dwudziestu minutach sielanka się kończy i film przenosi nas w dolinę, którą Ruscy muszą obronić. Udało się uniknąć propagandy czy jakiegoś większego patosu (no może z wyjątkiem jednej sekwencji, kiedy to żołnierzy, który stracił rękę leci i krzyczy "Dołóżcie im chłopaki!".. zdarza się). Była jedna taka scena, trwająca z dobre 2-3 minuty, która utkwiła mi w pamięci. Ruscy w okopach przygotowani na atak widzą zbliżające się czołgi, żołnierzy wroga, wyłaniających się ze wzgórza, jadące prosto na nich. Scena pełna napięcia, niepokoju, tak jak cały film. Warto obejrzeć!

7/10

Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968)

Znakomity! – Całkowite skupienie od pierwszej do ostatniej minuty. Choćbym chciał to jakiś większych minusów nie potrafiłbym wymienić. Te wszystkie powolne ruchy kamery, przybliżenia, genialna muzyka genialnego Morricone, błyskotliwy scenariusz, ta długa czołówka (rekord?), wspaniale wykreowane postacie, obalające stereotypy występujące w klasycznych westernach, nakładają się na mistrzowskie widowisko.

Trzeci najlepszy film reżysera!

9/10

Zapaśnik (2008)

A może jakieś argumenty?

Proszę czekać…