@dawidek98
Dobry film z charyzmatycznym i legendarnym Henrym Fondą jako prezydenta w roli głównej. Historia do dzisiaj budzi ciekawość wśród widza, bo opowiada o zimnej wojnie i konflikcie na linii ZSRR-USA, kiedy to te dwa mocarstwa rywalizowały ze sobą. Cały świat obawiał się wtedy, że ktoś zresetuje świat za pomocą głowic nuklearnych i zaczniemy cywilizację od nowa. Walter Matthau też wypadł bardzo dobrze jako profesor Groeteschele. Fajnie, że nakręcono w czerni i bieli, bo w ten sposób utrzymuje powagę i niepewność całej sytuacji dotyczącej całej ludzkiej cywilizacji, którą to przez wieki budowaliśmy. Mogą razić co prawda wymienione niżej przez kolegę technikalia, ale ja i tak nie narzekałem i dobrze się bawiłem. Polecam dosłownie każdemu.
@PoppinTom Ten tekst jest dwuznaczny.
Jeden z najbardziej widowiskowych filmów o Bondzie. Sceny walk w przestrzeni można przemilczeć, ale mimo to i tak ma swój specyficzny urok.
Sean Connery znowu pręży klatę. Uwielbiam te jego teksty do tych kobiet, po których prawie mdleją.
Dobry film Briana De Palmy, chociaż i tak on kręcił lepsze moim zdaniem typu "Nietykalni" czy "Życie Carlita". Sean Penn czy John Leguizamo zagrali rewelacyjnie i muszę przyznać, że dużo dobrych tekstów z siebie wykrzesali jako postacie. Michael J. Fox wypadł aktorsko dobrze, ale tylko dobrze, bo jego rolą życia jest niewątpliwie Marty McFly z trylogii "Powrotu do przyszłości". Wojna w Wietnamie niewątpliwie była bardzo krwawa i trwała aż szesnaście lat, bo w latach 1959-1975. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie scena przesłuchania żołnierzy w sprawie zamordowania ludzi z pobliskiej wioski. Kino wojenne sprawia u mnie ogromną satysfakcję – i dlatego odkrywam coraz to inne filmy z tego gatunku. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko polecić fanatykom takich filmów. 7/10
Bardzo dobry film wojenny, który jak zwykle, co mnie bardzo cieszy jest oparty na prawdziwych i niepodważalnych faktach. Na szczególną owację zasługuje scena bombardowania miasta Remagen i nieudanej obrony tytułowego mostu na Renie. Ponownie, tak jak w "O jeden most za daleko" czy "Bitwie o Ardeny" mamy mnóstwo stopni wojskowych, dzięki czemu łatwo rozróżnić kto kim jest i jaką odgrywa rolę w II wojnie światowej. Aktorzy bardzo dobrze zagrali i sprawili, że ten film z coraz większą ciekawością oglądałem. Peter van Eyck zagrał rolę życia, generała von Brocka – aż musiałem stwierdzić, że on nim faktycznie był, a nie tylko grał. We współczesnych filmach aktorzy nie potrafią wtopić się w daną postać i żyć jej życiem. Wysadzenie tunelu na rzece Wełtawa też robi wrażenie i czułem się, jakbym się znajdował w tym schronie razem z innymi. Polecam każdemu szanującemu się fanowi kina wojennego. Naprawdę, oglądanie takiego kina sprawia u mnie ogromną przyjemność i niebywałą satysfakcję. I wcale nie określiłbym go mianem uroczo archaicznego, tak jak to kolega poniżej dawno temu napisał. Z czystym sumieniem daję 8/10.
Jeden z najlepszych filmów wojennych, jakie obejrzałem w swoim życiu. Henry Fonda wypadł najlepiej z całej obsady aktorskiej i jak zawsze pokazał swój debeściarski pazur. Dużo scen z czołgami, każdy odpowiednio urządzony i przygotowany na nadejście nazistowskiego wroga, jakim jest niewątpliwie III Rzesza. Uważam, że powinniśmy być z tego dumni, że jak nie ma zdań czy dialogów po polsku to chociaż Polska jest wspomniana przez generałów i dowódców. Co prawda szkoda, że czołgi "Pantera" i "Tygrys" nie zostały pokazane, ale i tak niewiele już zostało kopii z okresu II wojny światowej. Mnóstwo stopni wojskowych, które łatwo wtajemniczą człowieka wiążącego przyszłość z wojskiem i nie daj Boże wojną. Robert Shaw i Ryan oraz Charles Bronson dobrze zagrali, wcale ich roli nie umniejszono, nie byli w cieniu Henry’ego Fondy. 8/10
Niezłe, niezłe. Antonio Banderas trochę lepiej wypadł niż Sylvester Stallone, ale całość świetna.
Scena pod prysznicem. Czyżby Sylvester Stallone pozazdrościł Michaelowi Douglasowi "akcji" w "Nagim instynkcie"?
Czemu tak wiele razy, ten film jest sprowadzany zaledwie do jednej krótkiej sceny z Sharon? Czasami ma się wrażenie, że przed tą sceną winno być logo wytwórni i tytuł filmu, a zaraz po niej napisy końcowe. A szkoda, gdyż kino Verhoevena, niesie większy pokład emocji, jednak czy wszyscy to widzą?
Proszę czekać…